Marihuana sp. z o.o.

Bossowie holenderskiego narkobiznesu założyli w Polsce kilkanaście plantacji konopi indyjskich.

Anonim

Kategorie

Źródło

Wprost, nr 921 (23 lipca 2000)
Violetta Krasnowska

Odsłony

6074

Wysokiej jakości marihuana pojawiła się nagle w polskich barach, jednostkach wojskowych, na dyskotekach i w szkołach. Policja pół roku szukała kanału przerzutowego. Nie podejrzewała, że tak szlachetne konopie można wyhodować w Polsce. Nie sądziła, że w pełni skomputeryzowana, największa i najnowocześniejsza w Europie plantacja marihuany mieści się w Bydgoszczy.

Prowadziła ją polsko-holenderska spółka narkotykowa. Holendrzy przekazali maszyny i nasiona, a polscy przestępcy znaleźli lokum, mieli nadzorować hodowlę i ochraniać biznes przed konkurencją. Kilka tygodni te-mu policjanci z Centralnego Biura Śledczego zlikwidowali plantację. Polscy udziałowcy, chcąc odzyskać utracony dochód, porwali dla okupu brata holenderskiego wspólnika. Żądali 2 mln marek. O uwolnieniu Holendra informowała telewizja, ale nikt początkowo nie kojarzył go z narkotykowymi interesami.

Z ustaleń policji wynika, że bydgoską hodowlę marihuany (o powierzchni ok. 700 m kw.), zorganizowaną w starej pieczarkarni, założyli miejscowi gangsterzy do spółki z Holendrem Antonem V. Nie wiedział on o wpadce kompanów, toteż przyjechał do Polski (wraz z bratem), by odebrać należne mu pieniądze. Zanim dotarli na umówione spotkanie, zostali porwani i uwięzieni. Porwanie zlecili ich polscy wspólnicy, a akcję przeprowadzili przestępcy z Lipna, zajmujący się napadami na tiry, kradzieżami samochodów, rozbojami. Wkrótce porywacze wypuścili Antona V., ale zatrzymali jego brata - do czasu aż Anton przywiezie pieniądze. Sprawa porwania prawdopodobnie nigdy by się nie wydała, gdyby na granicy nie zatrzymano Antona V. - jego nazwisko figurowało w komputerze straży granicznej. Sprawców porwania zatrzymano jednak dopiero po ośmiu tygodniach dochodzenia. Wtedy też uwolniono porwanego Holendra.

- Polska stała się dla holenderskich producentów marihuany wielką plantacją, gdzie dodatkowo można się bez problemów kontaktować z hurtownikami, załatwiać transakcje i prać narkotykowe pieniądze - mówi wysoki funkcjonariusz wydziału narkotykowego Centralnego Biura Śledczego. A sami Polacy okazali się bardzo dobrymi klientami. Marihuana jest dziś najpopularniejszym narkotykiem we wszystkich większych miastach w kraju. Dla holenderskich pośredników jest to jeden z najatrakcyjniejszych rynków w Europie. Nic dziwnego, że tak chętnie dają sprzęt i wykładają pieniądze.
Policjanci szacują, że w Polsce istnieje co najmniej kilkanaście dużych plantacji założonych przez Holendrów. Tylko w tym roku zlikwidowano trzy z nich - w województwach świętokrzyskim, kujawsko-pomorskim i dolnośląskim. Wszędzie wzrost roślin kontrolowały komputery, nawożono je specjalnymi preparatami. Urządzenia i nasiona przywieziono z Holandii. Holendrzy zapewniali także fachowe doradztwo oraz sprowadzali do Polski specjalistów od tego typu upraw.

Holenderscy goście współpracowali nie tylko z gangami, ale proponowali też wspólne interesy polskim rolnikom. - W jednej z podradomskich wsi założyli na przykład spółkę joint venture. Ich polski partner miał wysyłać - na wskazane przez nich adresy na całym świecie - faksy z zamówieniami na materiały budowlane czy nawozy. Kiedy towar docierał do siedziby firmy w gospodarstwie wspólnika, Holendrzy zabierali deski ze skrzyń. W wydrążonych deskach ukrywano narkotyki: najczęściej kolumbijską kokainę, przerzucaną potem z Polski do Amsterdamu. Tylko w jednym zatrzymanym przez policję transporcie znaleziono 7 kg czystej kokainy.

W 1996 r. oferty założenia spółek joint ventures otrzymali od Holendrów hodowcy pieczarek z różnych stron Polski. Gdy kilku hodowców przekazało dostarczone im przez Holendrów grzyby do sprawdzenia służbom sanitarnym, okazało się, że są to halucynogeny. Jednej z polskich firm farmaceutycznych biznesmeni z Holandii zaproponowali z kolei wspólną produkcję paszy dla świń. Główny technolog zakładów natychmiast się zorientował, że zleceniodawcom chodzi o syntezę narkotyku znanego pod nazwą extasy. Dyrektor zakładów zawiadomił policję. Holendrzy - jak później ustalono, bossowie narkobiznesu o międzynarodowym zasięgu - nie pokazali się jednak więcej.

Policjanci szacują, że w naszym kraju może działać nawet 50 polsko-holenderskich spółek narkotykowych. Dyplomatyczne zapewnienia Hagi, że Polska jest dla Holendrów strategicznym rynkiem w sektorze rolnym, nabierają całkiem nowego znaczenia.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Później (niezweryfikowany)
Ale żeby 700m2? Kurna to jest kilkanaście sredniej wielkości mieszkań w pełni wypełnionych pełnowartościowymi konopiami:) Niezły interes robili. <br> <br>WOLNOŚĆ DLA KONOPII <br> <br>LEGALIZE IT
qwe (niezweryfikowany)
&quot;Polska stała się dla holenderskich producentów marihuany wielką plantacją &quot; - czegoś tu nie rozumiem - przecież w Holandii mogą sobie legalnie hodować i sprzedawać do coffeshopom? Po co więc mieliby hodować ziele w Polsce? <br>
urlis (niezweryfikowany)
&quot;Polska stała się dla holenderskich producentów marihuany wielką plantacją &quot; - czegoś tu nie rozumiem - przecież w Holandii mogą sobie legalnie hodować i sprzedawać do coffeshopom? Po co więc mieliby hodować ziele w Polsce? <br>
xil (niezweryfikowany)
gdyby była legalizacja holendrzy nietrzepali tak wielkiej kasy z mj w polsce bo każdy miał by krzak w domu [i tak dużo osób ma :)]
triple og (niezweryfikowany)
teraz juz wszystko wiem. mniej wiecej od początku roku jest u nas w miescie zawsze zajebiste zielsko. na serio jak nie wymóżdżone to kosmiczne, kiedyś takie materiały chodziły znacznie żadziej, wiec sie sam dziwiłem (cieszylem sie dziwiąc) . a wogle to dobrze ze napisali ze jest w Polsce od zajebania takich spółek , bo jak przeczytałem ze zamknęli tamtą, skojarzyłem fakty, to sie troche zdołowałem.
Junior (niezweryfikowany)
ej no ludzie patrzcie z którego to jest <br> &quot;Wprost, nr 921 (23 lipca 2000) &quot;
Moja obawa... (niezweryfikowany)
A może to nasi kochani Niderlandowcy zapłacili za przepchnięcie ustawy antynarkotykowej żeby umocnić swoją pozycje na rynku? <br> <br>Jeśli tak jest, to od dziś w lufke wbijam tylko przemysłówke!!! <br> <br>[u] nie pamietam kto &quot;nasza demokracja to dziwka i bardzo tanio sie sprzedaje &quot;
.chudy. (niezweryfikowany)
gdyby była legalizacja holendrzy nietrzepali tak wielkiej kasy z mj w polsce bo każdy miał by krzak w domu [i tak dużo osób ma :)]
Pio-K (niezweryfikowany)
ucieszyl mnie ten news ..... aby wiecej takich placowek robilo sie w naszym kochanym kraju ;p
kHasHmir (niezweryfikowany)
ciekawe, wlasnie pod takim tytulem wchowdzi 16 maja film do kin, opowiadajacy o kobiecie hodujacej w domu ziolo.
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana

... a działo się to we wrześniu 2002 roku w malowniczej wsi położonej gdzieś na przedgórzu świętkorzyskim. Miesiąc wcześniej odkryłem hyperreal.info i od tamtej pory stale odwiedzałem tę witrynę skacząc od psychodelika do psychodelika. Większość mojej uwagi przykuły psilocybe semilanceata ponieważ zaczął się sezon i chęć znalezienia tego "taniego" :P i według opisów jakże spektakularnego specyfiku stała się nieodparta.

  • 2C-C
  • Tripraport

Set & Setting: Deszczowe sobotnie popołudnie, lęk i odraza, chęć ucieczki od otaczającej rzeczywistości.

Dawkowanie: 50 mg 2C-C, Marihuana, odrobina Alkoholu.

Wiek: 20 lat mniej lub bardziej udanej egzystencji.

Doświadczenie: 2C-C, LSA, D.O.M.S, Marihuana, Haszysz, Alkohol, Mieszanki Ziołowe, Salvia divinorum, Koko.

Czas: ~8h.

  • 5-APB
  • Etanol (alkohol)
  • Pierwszy raz

Bardzo pozytywne nastawienie, rodzice pojechali na 3 dni w góry, miałem ochotę popróbować jakichś ciekawych substancji, kumpel zapodał mi właśnie 5-APB. Po zażyciu poszedłem do naszego miejscowego Pub'u.

Zaczne bez jakiegos wstępu większego, dostałem od kumpla woreczek z ok 90mg 5-APB, gdyż wiedziałem, ze w weekend moi rodzice jadą w Bieszczady i będę mieć przez 3 dni wolną chate (tylko babcia mieszkająca piętro niżej, bo mieszkam w domu dwu-rodzinnym). 

 

  • 25I-NBOMe
  • Bad trip
  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana

Sylwester, działka, noc, bliscy znajomi. Nastawienie świetne - każdy liczył na kolorową noc sylwestrową, wśród bliskich osób.

To był koniec 2017 roku. Plany na tego skurwiałego sylwestra rysowały się już pół roku wcześniej - miało być legitne elesde, szampan i blanty podczas podziwiania fajerwerków i przebywania w grupie najlepszych z najlepszych. Osoba, która organizowała cały materiał to jebany kłamca i bajkopisarz, zamiast cudownego, bezpiecznego kwacha, zaserwował nam pierdolone nBomby. W bibie brało udział tylko 5 osób wraz ze mną - dwie dupy i trzech typów lubiących przypierdolić w melanż.

Czas start!