Rozkosze immunizacji – biopolityka substancji psychoaktywnych

Tekst nie należący do najłatwiejszych w obiorze, ale oddający zaangażowanie z nawiązką. Wiele interesujących obserwacji, w tym kilka wzmianek o nas, tj. hyperrealnej społeczności, która wg. autora "stanowi ciekawy amalgamat rynsztokowej kultury w duchu 4chan, centrum medycznego i forum poważnych debat chemików"

Tagi

Źródło

Przegląd Kulturoznawczy nr 2 (20) 2014, s. 232–246
Michał Gulik

Odsłony

1446

Celem niniejszego tekstu jest rozpoznanie miejsca substancji psychoaktywnych na planie współczesnej debaty biopolitycznej. Ta rama metodologiczna pozwoli mi na przyjrzenie się medialnym praktykom użytkowników substancji psychoaktywnych w relacji do zagadnień wspólnoty, tożsamości i oporu. Szczególny nacisk zostanie postawiony na leki psychotropowe, a także tzw. designer drugs, a więc nowe substancje psychoaktywne, które nie przeszły jeszcze gruntownych badań, a w związku z tym nie zostały także rozpoznane przez represyjne aparaty państwowe. W toku pisania konieczne okaże się wskazanie na nowe nurty w teorii krytycznej, które wykraczają poza zanadto już oswojony poststrukturalizm. Ingerencja teoretyczna, jaką obiecują substancje psychoaktywne, a zwłaszcza designer drugs, jest bowiem niebagatelna i wykraczać może poza doraźne kwestie narkopolityki. Dlatego warto rozpoznać ją w kontekście coraz gorętszych debat o nowym materializmie i immunizacji, które oferują przestrzeń do ponownego przemyślenia naszej relacji z obiektami.

Pozycja substancji psychoaktywnych we współczesnej humanistyce jest co najmniej niejasna. Określenie parametrów używania i nadużywania narkotyków jest przy tym dość kłopotliwe, ponieważ samo pojęcie narkotyku wydaje się głęboko zakorzenione w słowniku, który chciałoby się zakwestionować. Humanistyka powinna być tu dyskursem uprzywilejowanym – wszak kwestionowanie wyczerpanych słowników stoi w centrum jej zainteresowań, czy to w geście Rortiańskiej ironistki, czy w bardziej krytycznym paradygmacie zmiany społecznej. Nie ma tu miejsca na szczegółową analizę pola semantycznego pojęcia „narkotyku”, które pierwotnie używane było wyłącznie do opisu wąskiej grupy substancji działających na receptory opioidowe (np. heroina, morfina). Rozróżnienie narcotics i drugs wciąż funkcjonuje w języku angielskim. W Polsce pojęcie narkotyku jest raczej fantazmatem, na który składają się głównie fobie społeczne i olbrzymie pokłady niewiedzy, a w najlepszym razie oznacza substancje psychoaktywne, które aktualnie są nielegalne. Narkotykiem jest więc amfetamina, ale nie jest alkohol. Taki punkt wyjścia jest dla nas bezowocny, zwłaszcza że designer drugs w ramach tej definicji nie byłyby narkotykami. Gdy piszę o designer drugs, wybieram więc bardziej neutralne pojęcie substancji psychoaktywnych, mając przy tym świadomość pewnej utraty. Pojęcie narkotyku stoi bowiem w centrum wielu konfliktów społecznych i – mówiąc językiem Brunona Latoura – jest to rezultat splatania się sprawczości wielu aktorów, zarówno ludzkich, jak i nie-ludzkich. Dystansowanie się od społecznych negocjacji tego terminu w imię naukowej neutralności jest więc pewnym unikiem. Dave Boothroyd, analizując tropy narkotyczne w tekstach filozofów poststrukturalnych, ostrzega, że obstawianie przy kategorii „substancji psychoaktywnych” przywołuje fantazmat obiektywnego, naukowego dyskursu, uniezależnionego od kulturowych sporów.

To tak jakby możliwe było pisanie na zewnątrz kultury narkotykowej, jak gdyby beznarkotykowy dyskurs o narkotykach był możliwy” – pisze w Culture on Drugs1. Nieadekwatność języka jest dla mnie dowodem złożoności samego zjawiska, a każde jednoznaczne rozstrzygnięcie szkodziłoby całemu przedsięwzięciu. Pozostaję więc przy „substancjach psychoaktywnych” dla zachowania rygoru naukowego, widmo „narkotyków” krąży jednak nad tekstem, zdradzając jego oczywiste uwikłanie w tematykę, którą stara się opisywać.

Chociaż tematyka substancji psychoaktywnych jest stale obecna w debacie publicznej, humanistyczna refleksja na ten temat rzadko wykracza w Polsce poza publicystykę dotyczą- cą kryminalizacji lub socjologiczne badania uzależnień. Czas więc sięgnąć nieco śmielej po narkotyki i podjąć ryzyko przekroczenia granic podmiotowych, wspólnotowych i politycznych, które zostały wyznaczone przez trzeźwy paradygmat biowładzy. Substancje psychoaktywne można bowiem określić jako narzędzie deterytorializacji w tym sensie, że każą nam na nowo przemyśleć granice tożsamości, jednostkowości i wspólnoty. Stąd też należy zweryfikować skromną historię kulturoznawczych badań nad substancjami psychoaktywnymi, aby tym jaśniej zadać pytanie o ich miejsce w procedurach biopolitycznych.

W tradycji badań brytyjskich studiów kulturowych narkotyki pozycjonowane były zwykle na marginesie porządku burżuazyjnego, jako przestrzeń indywidualnego lub wspólnotowego oporu. Techniki użycia przy tym analizowano jako praktyki przyjemnościowe, które kwestionowały usankcjonowane w danym społeczeństwie normy dystrybucji rozkoszy. Nadmierna przyjemność narkotykowa była niejako zwielokrotnioną przyjemnością popularną Fiske’a, destabilizującą normatywne dystynkcje kultury wysokiej. Brytyjskim studiom kulturowym zawdzięczamy – jak pisze Paul Manning – „rozpoznanie faktu, że konsumpcja narkotyków ma symboliczną siłę, która może kwestionować hegemoniczne formacje władzy”2.

Taka perspektywa wydaje się już dziś niewystarczająca. Mnogość substancji psychoaktywnych, które sytuują się w różnych kontekstach użycia, sprawia, że nie możemy już łatwo umiejscowić ich po stronie praktyk nienormatywnych. Wiąże się to z jednej strony z niejasnym statusem kontrkultury, która jest szybko przejmowana przez kapitał i sprzedawana jako styl życia3. Z drugiej zaś obecność substancji psychoaktywnych w takich dziedzinach życia jak medycyna czy wojskowość dowodzi tego, że narkotyki mogą stanowić potężne narzędzie normalizacji. Jak ujmuje to Boothroyd, „wszyscy jesteśmy nowoczesnymi podmiotami narkowładzy”4.

Usytuowanie narkotyku na zewnątrz wspólnoty, jako wroga, przed którym należy się uchronić, a jednocześnie łatwy punkt artykulacji oporu, jest więc tyle atrakcyjne, ile niewystarczalne. Aby właściwie rozważyć miejsce narkotyków w debacie dotyczącej biopolityki i immunizacji, wypada skomplikować nieco samą dialektykę nadzoru/oporu. Nie wystarczy bowiem przystać na konstatację, że substancje psychoaktywne mogą sytuować się na obu biegunach tej opozycji. Moją ambicją jest znalezienie takich przestrzeni, które komplikują same to rozróżnienie, a jednocześnie oferują wgląd w nowe, subwersywne praktyki użytkowników substancji psychoaktywnych.

Niezwykle ciekawych intuicji dotyczących współczesnej biopolityki narkotyków dostarcza krótki artykuł prasowy Jeana Baudrillarda, napisany w latach 90. dla „Liberation”. Jest interesujący, ponieważ jego metaforyka krąży nieustannie wobec pojęć immunizacji, ochrony i wspólnoty, niejako wyprzedzając ich popularność we współczesnej humanistyce. W Psychedelic Violence: Drugs Baudrillard zastanawia się nad miejscem narkotyku w stosunku do normatywnych praktyk społecznych i konkluduje: „To, co anomalne, nie jest wcale marginalne, zaburzone czy pozostające w deficycie; to produkt nadmiaru organizacji, regulacji i racjonalizacji w ramach samego systemu”5. Przejście od myślenia o substancjach psychoaktywnych jako zagrożeniu z zewnątrz do pojmowania ich raczej jako rezultatu pracy samego systemu wyznacza początek właściwej biopolitycznej refleksji o narkotykach. Baudrillard idzie dalej i pisze o współczesnym użyciu narkotyków jako o wewnętrznej reakcji organizmu na polityczne i biologiczne strategie ochrony ciała społecznego. Mechanizmy biopolityczne pozycjonowane są tu niczym nadopiekuńczy rodzice, którzy sami skłaniają swoje dziecko do buntu. Baudrillard stawia narkotyki w tej samej linii co terroryzm i AIDS, traktując je jako przejawy reakcji autoimmunologicznej organizmów społecznych poddanych nadmiernej kontroli biopolitycznej. Używanie narkotyków nie jest więc już przejawem anomii w sensie Durkheima ani strategią oporu, jak w tradycji brytyjskich studiów kulturowych. To raczej reakcja obronna organizmów społecznych, które wyznaczają tym samym granice swojej suwerenności. Baudrillard posługuje się metaforą narkotyku jako przeciwciała, chroniącego organizm społeczny przed inflacją polityk kontroli, które ostatecznie mogą okazać się jeszcze większym zagrożeniem dla stabilności systemu.

Refleksje francuskiego filozofa korespondują w zaskakujący sposób z teorią biopolityki Roberto Esposito. Dialektyka komunizacji i immunizacji, która wyznacza sposób funkcjonowania wspólnoty, może zostać użyta do dalszego przemyślenia miejsca narkotyków w praktykach biopolitycznych. Dla Esposito wspólnota jest już zawsze pojęciem negatywnym, opiera się bowiem na obowiązkowym dzieleniu się darem, którego nie można sobie przywłaszczyć. Podmiot zostaje więc postawiony w sytuacji nieuniknionego wywłaszczenia, które stanowi dla niego ciągłe zagrożenie. Stąd też komunizacji towarzyszy przeciwny mechanizm immunizacji, który chronić ma przed tym, co negatywne. Jak jednak przekonuje Mikołaj Ratajczak, negatywność nie jest po prostu delegowana na zewnątrz systemu, ale stanowi warunek możliwości jego funkcjonowania.

[To, co negatywne] nie może zostać zatem nigdy zupełnie wyłączone, wyrzucone na zewnątrz, ponieważ jako element systemu odpornościowego (np. antygen dla przeciwciała) współtworzy mechanizm tworzenia jednostkowego (a także wspólnotowego) życia6.

Substancje psychoaktywne tematyzują w tym kontekście samą negatywność wspólnoty, tak jak rozumie ją Esposito. Stanowią przy tym uobecnienie wywłaszczającego daru, który jest punktem wyjścia procedur samoobronnych organizmów społecznych. Zgodnie z intuicjami Baudrillarda, substancje psychoaktywne nie są po prostu delegowane na margines społeczny, ale warunkują samą możliwość wspólnoty, która w przeciwnym razie implodowałaby od nadmiaru biopolitycznej kontroli. Przestają być tym samym pozycjonowane na zewnątrz dyscyplinujących maszyn neoliberalnego państwa. Przeciwnie, stanowią zasadę ich samoorganizacji i samodyscypliny, stając się poręcznym narzędziem wyznaczania granic godnego i właściwego życia.

Komplikują się więc pomysły na strategie oporu i narzędzia klasycznych teorii umocowanych w Foucaulcie mogą okazać się niewystarczające. Jeśli nie sposób już myśleć o narkotykach jako o biopolitycznej strategii oporu, to dlatego, że obarczenie ich jasnym politycznym znakiem trąci naiwnością. Wciąż zasadna wydaje się krytyczna analiza popularnego dyskursu dotyczącego substancji psychoaktywnych, która ujawnia jego ideologiczne uwikłania. Taka strategia może służyć jednak tylko jako punkt wyjścia, nie zdaje bowiem sprawy ze sprawczości samych obiektów, unieważniając ich materialną obecność i mechanizmy ich funkcjonowania. Za Latourem spoglądać będziemy podejrzliwie wszędzie tam, gdzie metafizyka obiektów zostaje rozpuszczona w mgławicach dyskursu. W paradygmacie french theory, którego do dziś jesteśmy spadkobiercami, obiekty i ich użytkownicy zdają się znikać, unieważnieni przez wszechmocną siatkę dyskursywną, rozstrzygającą wszystko na poziomie języka. Jak pisze Graham Harman, dla poststrukturalistów obiekt jest niczym więcej niż przesądem naiwniaków „odurzonych opiatem zachodniej gramatyki rzeczownika/czasownika”7. Jeśli więc mamy sytuować się po stronie owego twórczego odurzenia, w pozornej naiwności zawierzając realności obiektów, przyjdzie nam ponownie przemyśleć miejsce samej substancji, a także jej użytkowników w przestrzeni współczesnej debaty biopolitycznej.

Proponuję odczytanie postfoucaultowskich i postlacanowskich teorii narkotyku jako dwóch przeciwstawnych prób myślenia o substancji psychoaktywnej w odniesieniu do jej użytkowników, dyskursów normatywnych i kapitalizmu. Obie inspiracje okażą się pomocne w przekroczeniu paradygmatu krytyki dyskursywnej. Obie korespondują też z biopolityką substancji psychoaktywnych w ujęciu Baudrillarda odczytanego poprzez Esposito. Wykorzystując inspiracje z nich płynące, przyjdzie nam rozważyć miejsce praktyk użytkowników designer drugs na tak zarysowanej płaszczyźnie teoretycznej.

Teksty dotyczące używania substancji psychoaktywnych pisane z pozycji Foucaltowskich czy Agambenowskich skupiają się przede wszystkim na podmiocie doświadczenia psychoaktywnego. Reprezentująca ten paradygmat Cameron Duff interpretuje zażywanie narkotyków jako praktyki siebie, w rozumieniu późnego Foucaulta8. Używanie narkotyków jest według tego pomysłu strategią estetyki egzystencji, formą świadomego podmiotowego wyboru, który wpisywałby się ponownie w przestrzeń racjonalności. To także rodzaj zindywidualizowanej przyjemności, praktyka prywatna, która nie uwzględnia kolektywnych praktyk reprodukcji wiedzy i przyjemności doświadczenia psychoaktywnego. Takie ujęcie radykalnie zmienia pozycję użytkownika narkotyków na planie popularnej debaty biopolitycznej. Nie jest on już bezwolnym wykolejeńcem, ofiarą niedostosowaną do neoliberalnego modelu zarządzania przyjemnością. Nie jest też zredukowany do nagiego życia, jak mówią Agambenowskie analizy biopolityki narkotyków. Staje się samodzielnym aktorem, który w świadomy sposób gospodaruje nadmierną przyjemnością. Takie ujęcie jest jednak problematyczne i wydaje się zasadniczo bagatelizować sprawczość samych substancji, zbyt łatwo oddając przy tym głos ich użytkownikowi, który wyrzucony poza granice neoliberalnej racjonalności miałby sam opowiedzieć o swoim doświadczeniu. Ta przewrotka jest zasadna w tym sensie, że przywraca racjonalność aktorów społecznych do krytycznej analizy dyskursywnej. Substancje psychoaktywne nie są już tylko domeną dyskursu, a więc ideologicznej machinacji, której ofiarą padają narkomani, poddawani kontroli przez aparaty państwowe. Stają się narzędziem w rękach świadomych użytkowników, które służyć może do konstrukcji prywatnych strategii tożsamościowych. Jeśli pozostawać jednak w idiomie Latouriańskim, sukces jest tylko połowiczny. Pojmowane jako narzędzia, substancje psychoaktywne ponownie zostają sprowadzone do roli drugoplanowej, szybko odebrana zostaje im sprawczość i redukuje się je do roli Heideggerowskich narzędzi, podporządkowanych funkcji tożsamościowej. Ambicją Duff jest taka teoria substancji psychoaktywnych, która mogłaby stać się fundamentem dla polityki redukcji szkód, stanowiącej główny nurt współczesnej liberalnej narkopolityki. Miałaby także być podstawą do subtelnej reformy tej polityki, według której retoryka redukcji szkód powinna zostać zastąpiona retoryką użytku z przyjemności9. Umiar miałby być przy tym podstawową strategią racjonalizacji nadmiernej przyjemności, która dawałaby się w pełni okiełznać i kontrolować.

Zupełnie inną, wręcz kontrastowo różną teorię użycia narkotyków proponuje Slavoj Žižek. Pojęcie narkotyku nie jest często obecne w jego pracach, ale kiedy się pojawia, wydaje się wywracać cały projekt psychoanalizy Lacanowskiej, której Žižek pozostaje wierny. Nie ulega wątpliwości, że objet petit a, podstawowe źródło pragnienia w teorii Lacana, to niesubstancjalny obiekt, którego nigdy nie będziemy mogli posiąść, a tym samym nasze pragnienie na zawsze pozostanie nienasycone. Wydaje nam się, że go kiedyś posiadaliśmy, a ta fałszywa świadomość rodzi nadzieję na jego ponowne odnalezienie, do którego nigdy nie dojdzie. Objet petit a nie jest bowiem żadnym realnym obiektem, ale jedynie zniekształceniem w polu przedstawienia. Tak zdaje się brzmieć teoria małego obiektu u Lacana, którą Žižek obrazuje często na przykładzie coca-coli: jej slogan – „to jest to” – obiecuje kontakt z Realnym, ale sam napój produkuje wyłącznie dalsze nienasycenie10. To także podstawa gospodarki kapitalistycznej – produkowanie obiektów, które rzekomo, przez sublimację, mają dać nam szczęście, ale prowokują tylko do gromadzenia jeszcze kolejnych obiektów, w nadziei na zaspokojenie pragnienia. Wszystko się zmienia, kiedy na planie refleksji Žižka pojawia się narkotyk. Coke, jako kokaina, kwestionuje podstawy teorii Lacanowskiej, kiedy Žižek stwierdza, że faktycznie niemożliwy obiekt zasadniczo nie istnieje, ale z jednym wyjątkiem – narkotyk jest rzeczywistym objet petit a, materialnym uobecnieniem nieobecnego obiektu.

Narkotyki obiecują czystą, autystyczną rozkosz [jouissance], niezapośredniczoną przez Wielkiego Innego (porządek symboliczny) – rozkosz niegenerowaną poprzez fantazmatyczne reprezentacje, ale dzięki bezpośredniej stymulacji ośrodków przyjemności w mózgu. To w taki właśnie sposób narkotyki zawieszają kastrację symboliczną, która zasadza się na tym, że jouissance dostępna jest jedynie dzięki medium reprezentacji symbolicznej11.

W kontakcie z narkotykiem, jak twierdzi Žižek, podmiot rzeczywiście wypełnia na chwilę konstytuujący go Brak, rzeczywiście łączy się z Realnym i odnajduje to, czego rzekomo odnaleźć się nie dało. Ta ryzykowna aplikacja Lacana jest dla nas wyjątkowo interesująca w kontekście rozważań Duff. Konsekwentnie idąc za Lacanem, Žižek stwierdza przy tym, że podmiot w kontakcie z narkotycznym obiektem ulega całkowitej destrukcji i traci całą moc sprawczą. W zetknięciu z euforyczną substancją psychoaktywną nie ma mowy o podmiocie, a sprawczość zostaje przeniesiona na sam obiekt, który całkowicie unieważnia jego użytkownika. Jak komentuje Ole Bjerg, „w przeciwieństwie do konsumenta, użytkownik narkotyków – zwłaszcza jeśli jest uzależniony – staje się w pełni identyczny z narkotykiem, a tym samym niemal kompletnie unieważnia różnicę między podmiotem a przedmiotem”12. Kończy się tu także kapitalizm, bo skoro istnieje jednak obiekt, który zaburza strukturę sublimacji – dostarcza bowiem rozkoszy bezpośrednio – nie ma potrzeby inwestowania w gospodarkę kapitalistyczną.

Jak pogodzić z sobą te dwie narracje? Z jednej strony czytelnicy Foucaulta postulują używanie narkotyków jako praktykę siebie, z drugiej lacaniści mówią, że nie może być mowy o żadnym podmiocie, który mógłby praktykować cokolwiek. Interpretacja Žižkowska wydaje się iść w sukurs dyskursom biowładzy, demonizując narkotyki i oferując im sprawczość niemal absolutną. Bez problemu można wyobrazić sobie zaangażowanie teorii Žižka w polityczną debatę przeciwko legalizacji substancji psychoaktywnych. Interpretacja Foucaultowska wydaje się znów zbyt bezpieczna, zbyt nachalnie odczarowująca normatywną klątwę. W idiomie późnego Foucaulta podmiot uzyskuje sprawczość kosztem obiektu, w idiomie Lacana zaś obiekt uzyskuje sprawczość kosztem podmiotu. Pęknięcie, jakie obserwujemy w pozycjonowaniu narkotyku wobec podmiotowej sprawczości, powtarza i tematyzuje dwuznaczność Platońskiego pojęcia farmakonu. Jacques Derrida dowodził, że metafora farmakonu jest centralna dla projektu represji pisma z logocentrycznego planu filozofi i Platona13. Jest też wyjątkowo interesująca z punktu widzenia object-oriented philosophy (OOP), gdyż wprowadza na scenę filozofi i narzędzie, które odbiera sprawczość jego użytkownikowi. Jak pisze Derrida, farmakon zawiera w sobie „odwołanie do magicznej właściwości pewnej siły, której skutki niewłaściwie opanowano, do pewnego mechanizmu, wciąż zaskakującego dla tego, kto chciałby nim władać jako pan i podmiot”14. Narracje Žižka i Duff zdają się przy tym zawieszone w teoretycznej próżni, trudno bowiem znaleźć w nich odwołania do konkretnych substancji psychoaktywnych.

Obie perspektywy łączy także radykalna indywidualizacja doświadczenia psychoaktywnego. Zarówno Duff, jak i Žižek rozpatrują zażywanie narkotyku jako praktykę prywatną, zorganizowaną wokół odczuwania (nadmiernej) przyjemności. Kontekst przyjemności/rozkoszy jest niewątpliwie istotny dla użytkowników substancji psychoaktywnych, bywa też nader często ignorowany przez racjonalne dyskursy polityki narkotykowej, skupione wokół zagadnień zdrowotnych. Nie ulega jednak wątpliwości, że aby zdać sprawę z całości doświadczenia psychoaktywnego, należy wziąć pod uwagę kolektywne praktyki użytkowników środków odurzających. Nie są to przy tym wyłącznie relacje przyjemnościowe (jak choćby używanie narkotyków w kulturze klubowej), ale także praktyki produkcji i wymiany wiedzy. Okaże się to szczególnie istotne w przypadku używania legalnych substancji psychoaktywnych, takich jak leki psychotropowe i designer drugs.

Analiza praktyk użytkowników substancji psychoaktywnych jest oczywiście wyjątkowo kłopotliwa i rodzi wiele dylematów natury etycznej. Rzucając światło na działania niejednoznaczne z punktu widzenia obowiązującego prawa, umożliwiamy ich łatwiejsze rozpoznanie przez aparaty państwowe. Nie da się uciec od tego dylematu. Opisywane przeze mnie praktyki są przy tym interesujące o tyle, o ile zajmują niejasną pozycję wobec obowiązujących norm prawnych, wskazując na ambiwalentne przestrzenie biopolitycznego oporu.

Szczególnie interesujące w tym kontekście są praktyki rekreacyjnego używania leków oraz designer drugs. Nie lokują się bowiem na zewnątrz aparatów biowładzy, na które składają się przepisy prawne, systemy wiedzy oraz mechanizmy dystrybucji i kontroli substancji psychoaktywnych. Wręcz przeciwnie, używanie tych substancji można potraktować jako taktyczną pracę wewnątrz samego systemu. Użytkownicy uzyskują niedozwoloną przyjemność, wykorzystując przy tym obowiązujące przepisy i technologie niejako od wewnątrz biopolitycznych regulacji.

Obserwując współczesny dyskurs terapii psychotropowej, można łatwo prześledzić, w jaki sposób substancje psychoaktywne używane są w służbie produkcji neoliberalnego podmiotu. Wystarczy przyjrzeć się retoryce przekazów reklamowych leczniczych środków psychoaktywnych z lat 50. i 60. XX wieku. Adresatkami większości produktów były kobiety, przedstawione na plakatach reklamowych w trakcie wykonywania prac domowych. Jak czytamy na plakacie reklamowym Dexedrinu z 1956 roku: „Wielu z naszych pacjentów – zwłaszcza gospodynie domowe – jest przytłoczonych zalewem nudnej i rutynowej pracy, która pozostawia ich w stanie mentalnego i emocjonalnego wyczerpania”15. Wycieńczone i zdenerwowane, kobiety nie odnajdywały dawnej satysfakcji w myciu naczyń, prasowaniu i przygotowywaniu posiłków – przekonywały nas plakaty reklamowe. Remedium w postaci leku zawierającego dekstroamfetaminę (silniejszą pochodną amfetaminy) miało przywrócić indywidualną, ale także społeczną równowagę. Dziś nielegalny narkotyk – kiedyś funkcjonował jako lekarstwo, regularnie przepisywane na objawy sezonowej depresji. Nie ma tu miejsca na gruntowną, feministyczną analizę ówczesnych kampanii reklamowych, ich retoryka jest jednak bardzo czytelna. Depresja była odczytywana jako symptom indywidualny i biologiczny, oderwany od społecznych i kulturowych kontekstów. Terapia polegała zaś na przywróceniu jednostki na odpowiednie miejsce w hierarchii społecznej za pomocą substancji psychoaktywnej.

Stąd obecna także we współczesnej filozofi i krytycznej popularna teoria „spisku psychoaktywnego”. Według niej sama konstytucja depresji jako choroby jest – używając idiomu Esposito – formą immunizacji dla neoliberalnego porządku społecznego. W myśl tej teorii, której korzenie sięgają do wczesnego Foucaulta, środki psychoaktywne, a zwłaszcza depresanty z grupy benzodiazepin (Xanax, Relanium), mają służyć zagłuszaniu społecznego oporu i umocnieniu status quo. Otępieni narkotykiem obywatele nie są w stanie podjąć pracy krytycznej i zakwestionować porządku, w którym przyszło im żyć. Dyskurs psychiatryczny umacnia ich przy tym w przekonaniu, że emocje, które im towarzyszą, nie są symptomem strukturalnych nierówności społecznych, ale wyłącznie ich indywidualnej kondycji zdrowotnej. W myśl Baudrillarda, depresja byłaby raczej autoimmunologiczną reakcją organizmów społecznych, które buntują się przeciwko nadmiernej kontroli. Psychiatrzy mieliby więc zapewnić pacjentom „fałszywą świadomość” choroby, która uniemożliwiałaby rozpoznanie realnego problemu społecznego. Taka narracja pojawia się w tekstach Franco Berardiego, włoskiego teoretyka biowładzy. W Precarius Rhapsody czytamy:

[Prozac] stał się (i do dziś pozostaje) największym bestsellerem w aptekach na całym świecie. Cała menadżerska klasa globalnej ekonomii żyła w stanie nieustannej euforii i zmienionej świadomości. Ich ekonomiczne decyzje są wiernym odbiciem działania substancji, która umożliwiła „decydentom” dostrzeganie jedynie euforycznych aspektów świata, uparcie ignorując druzgocące efekty ekonomicznej euforii16.

O ile więc depresanty służą pacyfikacji społecznego buntu, o tyle stymulanty miałyby napędzać kapitalistyczną logikę przyjemności, prowadząc do podobnego skutku. Taka mitologizacja substancji psychoaktywnych prowadzi także do wyjątkowo uproszczonej, politycznej opozycji pomiędzy psychiatrią i psychoanalizą (psychologią). Psychiatria jest więc zachowawcza i konserwatywna, bo rozpoznaje depresję jako apolityczny problem natury zdrowotnej, który można rozwiązać za pomocą substancji psychoaktywnych. Psychoanaliza zaś staje się dyskursem prawdziwie krytycznym, bo rozpatruje depresję w szerokim kontekście społecznym, nie tylko jako chorobę indywidualną, ale raczej jako objaw poważniejszej przypadłości całego systemu.

W analizie Berardiego zwraca się także uwagę na niebezpieczne związki substancji psychoaktywnych z przyjemnością. Kategoria przyjemności nader często traktowana była podejrzliwie przez reprezentantów teorii krytycznej, ponieważ jej solipsystyczna i afirmatywna praca przesłaniać miała Realne konfliktów społecznych17. Jak w tym planie zrozumieć praktyki użytkowników substancji psychoaktywnych, którzy stosują leki w celach pozamedycznych? W świetle teorii krytycznych lekarstwa – regulatory jednostkowego i społecznego ładu – służyć mają jako biopolityczny bezpiecznik, najbardziej rzeczywiste narzędzie kontroli niedostosowanych podmiotów18. Stosowane w leczeniu zaburzeń psychicznych, ale także w terapii zastępczej u pacjentów uzależnionych od narkotyków, leki psychoaktywne nie wyczerpują swojej funkcjonalności jako normatywne narzędzie biowładzy. Praktyki rekreacyjnego używania leków w Polsce są nader powszechne, bowiem wiele substancji psychoaktywnych (m.in. dekstrometorfan, kodeina i benzydamina) dostępnych jest w aptece bez recepty. Wprawdzie rozdzielenie preparatu złożonego w celu uzyskania substancji psychoaktywnej może być uznane za przestępstwo, jednak nie ma jednoznacznego orzecznictwa w tej sprawie, a praktyki rekreacyjnego używania leków pozostają nierozpoznane przez aparat państwowy. Na tym planie designer drugs i leki psychotropowe zostają zrównane przez użytkowników środków psychoaktywnych w pojęciu „legalne narkotyki”. W paradygmacie immunizacji Baudrillarda–Esposito następuje istotne przesunięcie, które umożliwia uchwycenie samej mechaniki współczesnych regulacji biowładzy. Lek ma być narzędziem, które umożliwi zwalczenie choroby i przywróci organizmowi utraconą homeostazę. Na szerszym planie może być także figurą samej bariery immunologicznej, która chroni podmiot przed ryzykiem kontaminacji, wykluczającej go tym samym poza przygodność wspólnoty. Narzędzia immunizacji, poprzez swoją ekscesywną obecność, uzyskują jednak autonomię, nową sprawczość, która uniemożliwia proste ich zastosowanie na usługach biowładzy. Esposito przedstawia ten proces w duchu negatywnym: „Życie poświęcone jest na rzecz ochrony życia. W tej zbieżności pomiędzy ochroną życia i możliwością jego poświęcenia współczesna immunizacja sięga wyżyn swej destrukcyjnej mocy”19. Immunizacja, której pozornym celem jest ochrona życia, zwraca się przeciwko życiu w ruchu redukcji od bios do zoe. Rekreacyjne użycie leków psychoaktywnych tematyzuje, a jednocześnie przekracza tę perspektywę. Warto przypomnieć, że większość substancji psychoaktywnych dostępnych obecnie w obiegu nieformalnym była niegdyś stosowana w medycynie. Lekarstwo używane jako narkotyk oznacza skierowanie przemocy immunologicznej do wewnątrz samego podmiotu. Bariera, która miała zapewnić podmiotowi solipsystyczne bezpieczeństwo (np. poprzez zniwelowanie lęku towarzyszącego codziennym doświadczeniom), zostaje zwielokrotniona i skierowana na zintensyfikowane przeżycie wewnętrzne. Podmiot zdaje się odgrywać sam na sobie przemoc immunizacji, ujawniając przy tym perwersyjność mechanizmów biowładzy. Tak jak – na poziomie indywidualnym – lek psychotropowy okazuje się narkotykiem, który nie obniża, lecz zwiększa pole nienormatywnych zastosowań, tak też – na poziomie społecznym – represyjna polityka narkotykowa nie obniża, ale zwiększa społeczną konsumpcję narkotyków, a co za tym idzie – związaną z nimi przemoc. To przeniesienie narzędzi kontroli z poziomu życia indywidualnego do poziomu życia społecznego jest paradygmatycznym ruchem biowładzy. Paradoks mechanizmów kontroli, który ujawnia w swoich pismach Esposito, uzyskuje w naszej analizie dodatkowy, perwersyjny naddatek. Podmiot używający leków psychoaktywnych w celach rekreacyjnych uzyskuje przecież rozkosz, która nie była wpisana w logikę działania substancji. Nieprzypadkowo działanie euforyczne zostało uwzględnione na ulotkach informacyjnych leków jako „skutek uboczny”. Rozkosz jest efektem ubocznym procesu immunizacji, naddatkiem, który nie daje się uzasadnić żadną ekonomią reprezentacji. Z marginesu mechanizmów farmakologicznego nadzoru zadaje pytanie o możliwość biopolitycznego oporu i nienormatywnej wspólnoty. Polityczna inwestycja tak rozumianej rozkoszy immunizacji pozostaje otwartym projektem, który musi jednak unikać pokusy trywializacji. Radykalne próby stworzenia wspólnoty opartej na doświadczeniu psychoaktywnym wydają się naiwne i zwykle kończyły się fiaskiem. Nie do przecenienia jest jednak zmiana w podejściu do obiektu/substancji zarówno na poziomie użytkowników, jak i teoretyków posthumanistycznej sprawczości. Ekscesywny nadmiar wpisany w naturę substancji psychoaktywnych uniemożliwia ich kontrolę poprzez aparat dyskursywno-prawny. Ten sam nadmiar ujawnia przy tym ograniczenia krytycznej analizy dyskursu, która nie posiada narzędzi, aby zdać sprawę z ekscesywnej sprawczości samych obiektów. Kulturoznawcza analiza praktyk związanych z designer drugs musi więc zwrócić się w stronę tych nurtów teoretycznych, które kładą nacisk na autonomię obiektu i jego nieredukowalność do praktyk dyskursywnych. Jak pisze Levi Bryant, przedstawiciel object-oriented philosophy, „obiekty są zawsze czymś więcej [in excess of] niż wszelkie ich lokalne manifestacje, ukrywając wulkaniczne siły, których nie można zredukować do żadnego z ich przejawów w świecie”20. Biopolityka substancji psychoaktywnych jest sceną, na której możliwe staje się przekroczenie perspektywy krytycznej teorii dyskursu w ruchu, który „odgrywa sprawczą (...) naturę wszelkiej materii, jaka zdaje się umykać zarówno modernistycznym (pozytywistycznym), jak i postmodernistycznym epistemologiom”21. Nowy materializm, jaki proponują Rick Dolphijn i Iris van der Tuin, każe przyglądać się splotom biologii, prawa i praktyk użytkowników kultury w ich rzeczywistych, materialnych przejawach. Pytanie o biopolitykę substancji psychoaktywnych powinno więc rodzić się z samej relacji między podmiotem a obiektem, która przełamać może dualistyczne relikty współczesnej humanistyki. W takiej przestrzeni możliwe okaże się także przekroczenie dualistycznego myślenia o sprawczości narkotyków, które odnaleźliśmy w tekstach Žižka i Duff.

Z punktu widzenia dyskursu medycznego istotne wydają się tu kategorie użycia i nadużycia, a zwłaszcza cienka linia demarkacyjna, która je rozdziela. Chory używa leków, narkoman ich nadużywa. Pojęcie nadużycia może okazać się ciekawą figurą oporu, która tematyzuje zagadnienia sprawczości w odniesieniu do relacji między podmiotem a obiektem. Podwaliny dla takiego ujęcia problemu można znaleźć w teorii dizajnu krytycznego Anthony’ego Dunna. Brytyjski teoretyk wprowadza kategorię przedmiotów (ab)user-friendly, przyjaznych nad-użyciom, choć nie wkracza w swoich rozważaniach na obszar designu psychoaktywnego.

Poprzez subwersywne użycie obiektu, podmiot oszukuje system i uzyskuje więcej przyjemności niż się mu należy. (...) Pragnienie prowadzi do subwersywnego przekształcenia środowiska, tak aby odpowiadało ono naszym „niedozwolonym” potrzebom, ustanawiając nowe, nieoficjalne narracje22.

Ta matryca może posłużyć nam do opisu praktyk użytkowników leków psychoaktywnych i designer drugs w całej złożoności tego doświadczenia. Podmiot, który oszukuje system, zażywając legalne narkotyki, współtworzy „nowe, nieoficjalne narracje”, a więc także nowe formy kolektywności. Wiedza dotycząca rekreacyjnego użycia leków i nowych substancji psychoaktywnych nie pochodzi nigdy ze źródeł oficjalnych – designer drugs pozostają zupełnie nierozpoznane przez oficjalną medycynę lub badania nad ich działaniem są wielce ograniczone. Substancje, które nierzadko powstają w laboratoriach chemików amatorów (częściej jednak sprowadzane są z profesjonalnych laboratoriów), są więc słabo opisane, a wiedza na ich temat jest tworzona na bieżąco, na podstawie relacji użytkowników. W Polsce największym źródłem nieoficjalnej wiedzy dotyczącej substancji psychoaktywnych jest serwis internetowy i forum Hyperreal (talk.hyperreal.info). Forum zgromadziło już ponad milion wpisów i jest jedną z największych społeczności zorganizowanych wokół substancji psychoaktywnych na świecie. Dyskusje dotyczą tu kwestii prawnych, kulturowych i społecznych, a przede wszystkim działania konkretnych substancji psychoaktywnych, ich otrzymywania, dawkowania i redukcji szkód. Hyperreal stanowi ciekawy amalgamat rynsztokowej kultury w duchu 4chan, centrum medycznego i forum poważnych debat chemików. Z 4chan-em łączy go także duży nacisk na anonimowość i specyficzne poczucie uczestnictwa w podziemnym, niemal kontrkulturowym projekcie. Użytkownicy forum często korzystają z alternatywnych modeli komunikacji, unikając tym samym ewentualnych konsekwencji prawnych. Wykorzystywane są narzędzia maskujące tożsamość, takie jak szyfrowane skrzynki mailowe (safe-mail.net, hushmail.com) czy sklepy ulokowane w anonimowej sieci TOR. Ze względów bezpieczeństwa serwery portalu Hyperreal ulokowane są poza granicami Polski. Nie ujawnia się adresów internetowych sklepów, które handlują designer drugs, a rozmowy dotyczące dystrybucji substancji psychoaktywnych są całkowicie zabronione. Większość nowych substancji psychoaktywnych ma skrupulatnie przygotowane FAQ, na które składają się informacje medyczne zaczerpnięte ze źródeł oficjalnych, zagranicznych portali edukacyjnych (głównie Erowid.org) i relacji użytkowników. Niektóre z nich są wyjątkowo obszerne i dobrze udokumentowane. Pełna informacja na temat dekstrometorfanu (substancji psychoaktywnej z grupy dysocjantów) autorstwa Williama White’a ma kilkadziesiąt stron. Co ciekawe, dekstrometorfan jest sprzedawany w polskich aptekach bez recepty jako lek na kaszel, a ulotka informacyjna nie zawiera informacji na temat bardzo złożonych „efektów ubocznych” substancji. Oprócz informacji medycznych i dyskusji chemików nad potencjałem nowych substancji psychoaktywnych, forum oferuje instrukcje do samodzielnego ekstrahowania substancji aktywnych z leków złożonych.

Używanie anonimowych protokołów informacyjnych oraz eksperymentowanie z otrzymywaniem substancji chemicznych w duchu DIY przywołuje kontekst działalności haktywistów i biohakerów. Na Hyperreal spotykają się strategie oporu przeciwko postpanoptycznej kontroli informatycznej i biopolitycznej kontroli zdrowia publicznego. Nieprzypadkowo te dwie tendencje łączą się w jednym miejscu – regulatywna kontrola wirtualnych tożsamości wpisuje się w mechanizmy funkcjonowania współczesnej biowładzy. Alternatywne metody pozyskiwania i dzielenia się wiedzą dotyczącą doświadczeń narkotycznych wymagają także użycia alternatywnych kanałów komunikacji. Z biohakerami zaś łączy użytkowników Hyperreal amatorskie zamiłowanie do eksperymentów laboratoryjnych w środowiskach domowych. Tym pierwszym towarzyszą pozornie znacznie poważniejsze ambicje – „postulat demokratyzacji wiedzy, wolnego dostępu do danych biologicznych, rzetelnej debaty na tematy związane z zastosowaniem biotechnologii”23. W rzeczywistości jednak większość tych postulatów spotkałaby się także z uznaniem użytkowników substancji psychoaktywnych, którzy domagają się liberalizacji prawa antynarkotykowego w Polsce. Niewątpliwie jednak Hyperreal nie jest projektem o charakterze postulatywnie politycznym. Stanowi raczej alternatywną formę wspólnoty, czy idąc tropem Dunne’a, subwersywnie przekształconego środowiska, które może lepiej odpowiadać „niedozwolonym” potrzebom swoich członków i zapewnić im bezpieczeństwo. Takich przestrzeni, w których przecinają się kompetencje chemików i użytkowników substancji psychoaktywnych, jest współcześnie znacznie więcej. Ciekawym przykładem jest projekt Ecstasydata.org, współorganizowany przez wspomniany już portal Erowid. Umożliwia on obywatelom Stanów Zjednoczonych przesłanie tabletki ecstasy zakupionej u dilera do profesjonalnego laboratorium, które następnie bada jej zawartość. Wyniki badania są publikowane na stronie wraz z oznaczeniem miejsca, z którego pochodziła tabletka. Użytkownicy, który zdecydują się wysłać narkotyk, muszą sami opłacić badanie (40 dolarów, które zamieszcza się w kopercie razem z tabletką) i mają zagwarantowaną całkowitą anonimowość wobec organów ścigania. Projekt ma służyć polityce redukcji szkód przez ujawnienie rzeczywistego składu chemicznego ulicznych narkotyków. Wiedza produkowana jest tu na styku procedur legalnych i nielegalnych, oficjalnych i nieoficjalnych, profesjonalnych i amatorskich. Tabletka funkcjonuje zaś niczym munos – dar, który nie daje się całkowicie przywłaszczyć i nieustannie jest przekazywany innym, tworząc nową wspólnotę komunikacyjną.

Subwersywne nad-użycie może być więc doświadczeniem wspólnotowym umożliwiającym odmienne formy kolektywnego tworzenia wiedzy poza autorytetem instytucji. Jest też praktyką, która negocjuje miejsce politycznej i podmiotowej sprawczości. Obrazuje to doskonale przypadek substancji GHB/GBL, znanej z mediów jako „tabletka gwałtu”. Podczas gdy GHB zostało w Polsce zdelegalizowane, nadal legalny pozostaje jego prekursor i substytut – GBL, który powszechnie używany jest jako rozpuszczalnik w chemii gospodarczej. Jego potencjał psychoaktywny został szeroko opisany stosunkowo niedawno – rozcieńczony w odpowiedniej proporcji wywołuje silne doznania euforyczne. Subwersja nie polega tu jednak wyłącznie na zastosowaniu substancji wbrew jej popularnemu przeznaczeniu. Ciekawsze są prawne konsekwencje tej praktyki. Po spożyciu odpowiednio przygotowanego roztworu, GBL bardzo szybko metabolizuje się w organizmie człowieka do nielegalnego GHB. W kontakcie z substancją zmienia się jednak także wektor podmiotowej sprawczości. Podczas gdy posiadanie substancji zakazanej jest w Polsce nielegalne, bycie pod jej wpływem nie jest już jednoznacznie zabronione. Użytkownik GBL posiada więc legalny designer drug, jest jednak jednocześnie posiadany przez nielegalny narkotyk. Ta dwuznaczność, która przesuwa sprawczość z podmiotu na przedmiot, ujawnia złożoność samego doświadczenia psychoaktywnego, a zarazem otwiera pole do manipulacji dla użytkowników (nielegalnych substancji. Gdy Lacan twierdził, że człowiek nie mówi, ale jest mówiony przez język, opisywał podobny paradoks. Tam jednak sprawczość została przeniesiona w przestrzeń dyskursu, który wyprzedzał i konstytuował podmiot. Paradoks GBL/GHB ujawnia, że zapoznana sprawczość obiektów podaje w wątpliwość zarówno filozoficzne, jak i prawne koncepcje podmiotowej sprawczości.

***

Celowo omówiłem w niniejszym artykule praktyki związane z zażywaniem legalnych substancji psychoaktywnych. Próbowałem uchwycić samo wnętrze pracy systemu biowładzy, szukając w nim miejsc potencjalnie wywrotowych. Uchwycenie perwersyjności mechanizmów immunizacji, które mogą być zaangażowane do pracy przyjemnościowej, ujawnia pozytywny potencjał biopolityczny, drzemiący w obecnych strukturach polityczno-kulturowych. Hardt i Negri radykalizują Foucaultowski rozdział na biowładzę i biopolitykę, tę ostatnią charakteryzując jako „władzę życia do stawiania oporu i warunkowania alternatywnej produkcji podmiotowości”24. Chciałbym umieścić praktyki zażywania substancji psychoaktywnych w tej przestrzeni, zastrzegając jednak, że nie podzielam radykalizmu autorów Rzecz-pospolitej. Innowacyjne wydarzenie biopolityczne, które pochodzi z wnętrza samego systemu, ale obiecuje jego przekroczenie, to wygodna fi gura dla prostej inwestycji politycznej. Designer drugs i leki psychotropowe, choć doskonale tematyzują napięcia wewnątrz biopolitycznego projektu, nie obiecują jednak przekroczenia godnego rangi wydarzenia. Trudno zbudować wokół nich pozytywną politykę wspólnotowego życia. Oferują jednak wgląd w szczeliny regulacji biowładzy i powołują do istnienia nowe formy kolektywnego tworzenia wiedzy. Jako substancje aktywne, domagają się także nowego ujęcia teorii sprawczości, która destabilizowałaby humanistyczne podziały na ludzkie i nie-ludzkie. Tym samym demaskują ograniczenia humanistyki wiernej projektowi epistemologicznemu, uwikłanej w analizę dyskursywną i ideologiczną.

Przypisy

1 D. Boothroyd, Culture on Drugs. Narco-Cultural Studies of High Modernity, Manchester University Press, New York 2006, s. 11.
2 P. Manning, An Introduction to the Theoretical Approaches and Research Traditions, [w:] idem (red.), Drugs and Popular Culture, Willan Publishing, London 2007, s. 21.
3 Por. A. Nacher, Rubieże kultury popularnej. Popkultura w świecie przepływów, Arsenał, Poznań 2012, s. 10–26.
4 D. Boothroyd, op. cit., s. 19.
5 J. Baudrillard, Psychedelic Violence: Drugs, [w:] idem, Screened Out, Verso, London 2002, s. 97.
6 M. Ratajczak, Poza paradygmat immunizacji – biopolityka w projekcie fi lozofi cznym Roberta Esposito, „Praktyka Teoretyczna” 2011, nr 2–3, s. 177.
7 G. Harman, Prince of Networks: Bruno Latour and Metaphysics, re.press, Melbourne 2009, s. 24.
8 C. Duff, Drug Use as a ‘Practice of the Self’: Is There Any Place for an ‘Ethics of Moderation’ in Contemporary Drug Policy?, „International Journal of Drug Policy” 2004, no. 15, s. 385–393.
9 Ibidem, s. 390.
10 S. Žižek, Kruchy absolut, przeł. M. Kropiwnicki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2009, s. 31–33.
11 S. Žižek, Parallax View, MIT Press, Cambridge–London 2006, s. 188.
12 O. Bjerg, Drug Addiction and Capitalism: Too Close to the Body, „Body & Society” 2008, no.14, s. 19.
13 J. Derrida, Farmakon, przeł. K. Matuszewski, [w:] idem, Pismo fi lozofi i, wybór i przedmowa B. Banasiak, Inter esse, Kraków 1992.
14 Ibidem, s. 41.
15 Zob. http://www.bonkersinstitute.org/medshow/femtired.html (dostęp: 12.05.2014).
16 F. Berardi, Precarius Rhapsody, Minor Compositions, London 2009, s. 121.
17 Por. M. Gulik, Przyjemność bez winy i wstydu? Guilty pleasure jako taktyka odbiorcza, [w:] B. Baluchova, J. Matusova, B. Slobodova (red.), Budúcnost médií, Mediatika, Piešt’any 2012, s. 694–719.
18 Zob. H. Keane, Foucault on Methadone: Beyond Biopower, „International Journal of Drug Policy” 2009, no. 20, s. 450–452.
19 R. Esposito, The Origin and Destiny of Community, Stanford University Press, Stanford 2010, s. 14
20 L. Bryant, Democracy of Objects, University of Michigan Library, Ann Arbor 2011, s. 70.
21 R. Dolphijn, I. van der Tuin, New Materialism: Interviews & Cartographies, University of Michigan Library, Ann Arbor 2012, s. 101.
22 A. Dunne, Hertzian Tales. Electronic Products, Aesthetic Experience, and Critical Design, MIT Press, London 2005, s. 74.
23 M. Bakke, Bio-transfi guracje. Sztuka i estetyka posthumanizmu, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2010, s. 189–190.
24 M. Hardt, A. Negri, Rzecz-pospolita, przeł. „Praktyka Teoretyczna”, Korporacja Ha!art, Kraków 2012, s. 146.

Oceń treść:

Average: 9.3 (7 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Własny dom, późny wieczór, piwko, blancik, kumple, odpoczynek po męczącym dniu przy malowaniu drzwi i framug w domu. Chill

Na wstępie napiszę tylko, że pierwotnie nie chciałem pisać z tego TRu. Jednak z perspektywy czasu uznałem, że jest to dość wartościowe przeżycie i powinienem podzielić się nim z innymi, jednak po dwóch miesiącach, nie pamiętam już wszystkiego tak dobrze jak zaraz po przeżyciu, stąd TR nie będzie tak barwny i dokładny jak te pisane zaraz po czy też w trakcie.
Jak już napisałem, S&S przyjazny, towarzystwo doborowe, człowiek zmęczony, nie myśli już o niczym innym niż tylko o zimnym browarze i typowym MJ-owym posmaku w ryjku.

  • Etanol (alkohol)
  • LSD-25
  • Miks

Nastawienie na ciekawą wycieczkę, bez wygórowanych oczekiwań, radość, że udało się dostać substancję po 1,5 roku poszukiwań. W towarzystwie dwóch kumpli - W., z którym kwasiłem już wcześniej i D. Wyprawa do lasów w pobliżu domu D., listopadowe popołudnie, które szybko zmieniło się w wieczór a potem także noc.

Minęło już półtorej roku od mojej pierwszej i zarazem ostatniej próby z LSD, więc kiedy udało się zdobyć papierki bardzo się ucieszyłem. Planowaliśmy razem z kilkoma kumplami zrobić większą wycieczkę. Generalnie chętnych było dość dużo, bo chyba z 7 czy 8 osób, ale nie mogliśmy znaleźć wspólnego terminu, który by wszystkim pasował. Zadecydowaliśmy więc razem z W i D, że zrobimy jedną mniejszą wyprawę zanim zbierzemy się na tę dużą, właściwą.

  • Dimenhydrynat

Moje przeżycia są nieco trudne do opisania, bo była to moja pierwsza jazda w

życiu i nie mam do czego jej przyrównać.



Mam 21 lat i jeszcze nigdy przedtem niczym się nie odurzyłem. (zero alkoholu,

trawy, nawet papierosów itp.) Była to moja wielka życiowa idea i żadne namowy

ze strony kolegów nigdy mnie nie przekonały. Coś widocznie we mnie pękło, bo po

opisie aviomarinowych halucynacji jednego z moich przyjaciół postanowiłem

"sprawdzić jak to jest".


  • Mieszanki "ziołowe"

Podróżnik: 30 lat, 186 cm wzrostu, 80 kg wagi

Doświadczenie: mj, haszysz, boska szałwia, kratom, LSA, Lagochilus inebrians, Kava kava, Lactuca virosa, kanna, palma arekowa, wild dagga, Ilex guayusa, damiana, Indian warrior, męczennica, Escholtzia californica, mieszanki „ziołowe”, Calea, afrykański korzeń snów i inne ubulawu, Nymphaea caerulea, amfetamina, khat, ketony, efedryna, benzylopiperazyna, prozac, alprazolam, bellergot, klorazepan, alkohol, tytoń,

randomness