9 ususzonych naturalnie muchomorów czerwonych spożytych samotnie w lesie. Początkowe efekty tak jak przy wywarach z mniejszej ilości suszu tj. dysocjatywna poprawa humoru, wyostrzenie zmysłów, zastrzyk energii etc. no i mdłości naturlich, ale ku mojemu zdziwieniu bez spawania. Już po ok. 20 minutach pierwsza halucynacja słuchowa - wzmocniony odgłos przytłumionego bicia serca dobiegający jakby spod ziemi. Z czasem coraz większe oddzielenie od więzi z własną osobą, jak również zanik tego podłego posmaku związanego ze świadomością bycia zamkniętym w tzw.
23-latek rozebrał się w markecie. Był po dopalaczach?
"Machał rękami, tańczył, coś śpiewał. Mówił, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Ale także bluźnił raz za razem... Uśmiechał się i wyglądał na zadowolonego."
Kategorie
Źródło
Odsłony
711- Machał rękami, tańczył, coś śpiewał. Mówił, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Ale także bluźnił raz za razem... Uśmiechał się i wyglądał na zadowolonego. W pewnym momencie zdjął spodnie i kontynuował „występ” w bokserkach - relacjonuje świadek incydentu.
Wreszcie dziwnie zachowujący się klient usiadł między działem z warzywami a produktami promocyjnymi. Ochroniarz sklepu przewrócił go na plecy. Obserwujący zdarzenie twierdzi, że ochroniarzowi pomógł klient. A policja, że był to jeden z policjantów z patrolu, który został wezwany przez pracowników marketu. Obezwładniony przez dwie osoby mężczyzna cały czas powtarzał bluźnierstwa i okazywał swoją radość. Funkcjonariusze wylegitymowali go.
Młody mężczyzna zdjął spodnie, tańczył, bluźnił i mówił, że to jego najszczęśliwszy dzień Do incydentu doszło wewnątrz marketu na osiedlu Bugaj w Pabianicach.
- Przy 23-latku znaleziono nieznane środki, które zostały przekazane do badań. Pogotowie zabrało go do szpitala, gdzie pobrano mu krew do badań. Dziwnie się zachowywał, ale nie można stwierdzić, że na pewno przyczyną było zażycie dopalaczy - mówi Tomasz Tarała z pabianickiej policji.
Podkreślić należy, że sklep z dopalaczami znajduje się zaledwie kilkadziesiąt metrów za marketem (dzieli je jeden pawilon handlowy), przy ul. Brackiej. Kilka dni temu policja pochwaliła się jego zamknięciem.
- Zabezpieczono tam 170 opakowań różnego rodzaju produktów. Sklep został zamknięty i oplombowany, a Państwowa Inspekcja Sanitarna wydała zakaz handlu w tym obiekcie. Za wprowadzanie do obrotu środków zastępczych grozi kara od dwudziestu tysięcy do nawet miliona złotych - mówi Joanna Szczęsna z policji w Pabianicach.
- Zlikwidowany jest także sklep przy ul. Orlej - podkreśla Tarała.
Policjanci twierdzą, że codziennie oba punkty są kontrolowane. Każdy z nich ma zakaz sprzedaży, chociaż plomby z zamkniętego niedawno sklepu przy ul. Brackiej już zniknęły, a wczoraj rano ktoś (klient?) z niego wychodził. Nieoficjalnie mówi się, że w markecie często bywają „dziwni” goście...