Dobra koka i zła kokaina. O liściach, które zmieniły świat

Z liści koki można zrobić kokainę, ale same w sobie nią nie są. W Peru można je zatem kupić legalnie i stosować tak, jak robili to, robią i będą robić mieszkańcy Andów. Związane z koką i kokainą paradoksy wyjaśnia Piotr M. Małachowski.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

kochamyperu.pl
Piotr M. Małachowski
Komentarz [H]yperreala: 
Tekst merytorycznie może i mało odkrywczy, ale każde pojawienie się czegoś rzetelnego w tej materii na portalu "pozabranżowym" warto chyba odnotować.

Odsłony

1480

Z liści koki można zrobić kokainę, ale same w sobie nią nie są. W Peru można je zatem kupić legalnie i stosować tak, jak robili to, robią i będą robić mieszkańcy Andów. Związane z koką i kokainą paradoksy wyjaśnia Piotr M. Małachowski.

Peru osiągnęło największy potencjał produkcji kokainy na świecie, a jej jakość jest niemal idealna. Oczywiście są osoby, które będą Peru kochać za to jeszcze bardziej. Ale – na poważnie – jak to pogodzić z prawdziwą miłością do tego kraju? Da się. Najpierw trzeba jednak poznać fakty, które mogą wydawać się paradoksami.

Pierwszy polega na tym, że uprawy krzewu koki były, są i będą w Peru legalne, bo ich liści nie używa się tylko do produkcji kokainy. Przypomina to trochę uprawę maku w Polsce. Nie można jej zakazać, bo co będzie ze świątecznym makowcem? Trzeba jednak wprowadzić limity oraz wiedzieć gdzie i ile się go uprawia, żeby uniemożliwić pędzenie makowego kompotu. Problem Peru bierze się stąd, że wielu obszarów amazońskiej dżungli i wschodnich stoków Andów państwo nie jest w stanie kontrolować. To stamtąd pochodzą uprawy, które czynią ten kraj światowym liderem w produkcji kokainy.

Drugi paradoks to walka z handlem narkotykami. Władze robią wszystko, by ukrócić ten proceder. W Peru systematycznie wyłapuje się przemytników oraz niszczy zarekwirowaną przez wojsko i policję kokainę. Wykrywa się też fabryki produkujące PBC – pasta básica de cocaína, czyli łatwą w transporcie podstawową pastę kokainy. Ale nie są też wielką tajemnicą powiązania państwowych struktur z kartelami narkotykowymi. Z boku wygląda to na wzorcową walkę z wiatrakami.

Największy paradoks polega jednak na tym, że – najogólniej ujmując – Peruwiańczycy mogą w liściach koki przebierać jak w ulęgałkach, ale nie mają nic wspólnego z kokainą. Choć nie jest trudno ją wyprodukować. Oprócz liści koki potrzeba do tego nafty, wapna, kwasu siarkowego, kwasu solnego, nadmanganianu potasu, amoniaku, wody i trochę słońca lub innego źródła ciepła. Z takiej mieszanki otrzymuje się jeden z najtwardszych znanych ludzkości narkotyków.

Zmierzam do tego, co jest kwintesencją tematu i co często trudno pojąć. Z liści koki można zrobić kokainę, ale same w sobie nią nie są. Nie trzeba więc szukać ich u karteli narkotykowych. Wystarczy kupić je na zwykłym targowisku. Jak marchewkę, czy seler.

I to się nie zmieni. Bo liście koki to życie. Korzystają z nich zwłaszcza mieszkańcy Andów i podróżujący po nich turyści. Napar pomaga zwalczyć objawy soroche, czyli choroby polegającej na braku adaptacji organizmu do funkcjonowania na dużych wysokościach. Powyżej trzech tysięcy metrów nad poziomem morza wszystko jest niemal tak, jak za czasów Inków. Miejscowi odmawiają modlitwy zanim włożą liście koki do ust. Żują je codziennie i ciężko pracują tryskając przy tym zdrowiem. Nie mają astmy, bólów brzucha, obrzęków płuc. Szybciej goją im się rany, a gdy zmierzyć im ciśnienie, można nie uwierzyć we wskazania ciśnieniomierza.

Nie można im tego zabrać. Nawet pod pozorem walki z narkotykami. To jakby odebrać ludziom ziemniaki, bo ktoś produkuje z nich bimber.

A co z innymi właściwościami liści koki? Mówiąc krótko: jaka jest po nich „jazda”? Żadna. Nie ma się po nich halucynacji i wizji. Liście koki w żaden sposób także nie uzależniają. Ale warto pamiętać, żeby nie mieć ich przy sobie na lotnisku. Choć uprawa, handel i spożywanie liści koki jest w Peru legalne, to próba ich wywozu z tego kraju może zakończyć się tak jak w przypadku narkotyków – problemami z wymiarem sprawiedliwości.

Oceń treść:

Average: 9.8 (5 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana

Autor: HolyShaG

Wiek: Wtedy 18 lat.

Waga: ~80kg.

Wzrost: 184cm.

Doświadczenie: Etanol, nikotyna, teina, kofeina, amfetamina (śladowa ilość, praktycznie 0 efektu), THC, bez efektu, za mała ilość.

Set & Setting: Wakacyjna ciepła sierpniowa noc 2009 roku, atmosfera wspaniała - wraz z moim przyjacielem (R) dostaliśmy się na wymarzone uczelnie. Dodatkowo perspektywa, miło spędzonej nocki z miłymi koleżankami. Duża dyskoteka, dużo ludzi. Piątek.

  • Marihuana


Razem z kumplem chodzimy po ciemnym

osiedlu szukając ławki żeby spokojnie usiąść i zapalić zielone

gówno. Wybór padł na plac zabaw otoczony metalowym ogrodzeniem

(zabezpieczenie przed psami).


  • Grzybki
  • Grzyby Psylocybinowe
  • McKennai
  • Pozytywne przeżycie

Urlop w naturze, wokół pustka, głusza. Kilometry od najbliższych siedzib ludzkich. Zmęczenie życiem i ciągłym pędem, chęć odpoczynku złapania ponownej równowagi.

 Mniej więcej do 19. roku życia 1 września kojarzy się z początkiem szkoły. Tak i ja żyłem przez ten okres życia przepisując 1 września plan lekcji ze szkolnej tablicy. Później studia i praca, zdobywanie zawodu – to co nazywamy karierą. Kredyty, problemy, awanse, pieniądze i więcej kredytów. Zmęczenie, brak sensu.

W takim momencie życia na przełomie sierpnia i września pojechałem z B. w góry. Piękne i co najważniejsze puste góry. Dzika puszcza, piękne karpackie doliny. Cisza.

  • Zolpidem

Substancje: stilnox 20 mg, hydroksyzyna 25 mg

Doświadczenie: niewielkie-głównie alkohol i benzodiazepiny

Opis tego tripu opiera się w dużej mierze na relacjach mojego kumpla (mieszkam w akademiku) i także oczywiście na moich :-)