W Mikołowie na Śląsku w ciągu kilkunastu godzin zmarły trzy osoby - dwóch młodych mężczyzn i kobieta. Jak informuje policja, śmierć nastąpiła prawdopodobnie w wyniku zażycia dopalaczy. W związku ze sprawą zatrzymano już trzy osoby. Jedna z nich usłyszała zarzut wprowadzania do
obrotu środków psychoaktywnych.
Pierwsza zmarła 35-letnia kobieta. 25 grudnia, w Boże Narodzenie, około godziny 15. została
znaleziona martwa w swoim domu. Również w miejscu zamieszkania, kilka godzin później, znaleziony
został 22-letni mężczyzna. Z kolei trzecia ofiara, 23-latek, koło północy źle się poczuł i wezwał karetkę,
którą przetransportowano go do szpitala. Tam, mimo udzielonej pomocy, zmarł około godziny 5.
Zatrzymania
Wszystkich na pewno łączy jedno miasto - śląski Mikołów. Według policji połączeń jest więcej. - Do
śmierci trzech osób doszło w wyniku zażycia substancji, prawdopodobnie dopalaczy. Ze wstępnych
ustaleń wynika, że te osoby nie były znajomymi. Ale nie wykluczamy innego powiązania - mówiła w
czwartek rano Monika Bartecka z mikołowskiej policji.
Rzeczniczka poinformowała, że w środę
zatrzymane zostały trzy osoby, ale nie chciała
mówić, jaki udział miały w sprawie. Więcej
dowiedzieliśmy się po południu.
- Zostało zatrzymanych trzech mężczyzn w
związku z prowadzonym postępowaniem. Jeden z
nich usłyszał już zarzut wprowadzania do obrotu
środków psychoaktywnych. Z kolejnymi osobami
będą wykonywane czynności procesowe -
powiedziała Bartecka na antenie TVN24.
Wniosek o areszt dla podejrzanego
Prokurator rejonowa w Mikołowie Maria Zaręba
powiedziała, że podejrzanemu 35-latkowi, który
jest jednym z trzech zatrzymanych, przedstawiono
zarzut uczestnictwa w obrocie dopalaczami w
znacznych ilościach i udzielania tych substancji
innym osobom, w tym dziecku, w celu osiągnięcia
korzyści majątkowej.
- Uznano, że zachowanie to sprowadziło niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób –
powiedziała prokurator Zaręba. 35-latek usłyszał zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz
art. 165 kodeksu karnego. Grozi mu kara od 3 do 12 lat więzienia.
- Podejrzany przyznał się. Przesłuchany przed
prokuratorem odmówił składania wyjaśnień i
odpowiedzi na pytania, natomiast podtrzymał
wyjaśnienia, które złożył na policji – powiedziała
prokurator Zaręba.
Prokuratura skierowała do sądu wniosek o
aresztowanie podejrzanego na trzy miesiące.
Policjanci i prokuratorzy zaznaczają, że zarzuty
przedstawione podejrzanemu nie są –
przynajmniej na razie – bezpośrednio związane
ze śmiercią trzech osób, ale dotyczą ogólnie
narażenia zdrowia i życia przez sprzedawanie
dopalaczy.
"Odcinają umysł"
Na Śląsku co miesiąc dziesiątki osób trafiają do
szpitali z podejrzeniem zatrucia dopalaczami. Jak
mówi Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego
Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, w listopadzie było to 66 osób, natomiast do 15 grudnia - 40
kolejnych. Niemal połowa z nich wymagała pilnej hospitalizacji.
- Zażycie dopalacza w każdym przypadku to jest bezpośrednie zagrożenie nie zdrowia, tylko życia. To
są twarde narkotyki, które odcinają umysł. Ludzie są zdolni wtedy do wszystkich najgorszych rzeczy i
niczego potem nie pamiętają. Są w stanie zagrozić sobie i otoczeniu. Prowadzi to też do
nieodwracalnych zmian w mózgu i narządach wewnętrznych. Jeśli mamy takich przypadków
kilkadziesiąt miesięcznie, to znaczy, że kilkadziesiąt osób igra ze śmiercią - przyznaje Borowicz.
Dyrektor dodaje, że dopalacze wyzwalają agresję i ogromną siłę, co stwarza zagrożenie dla
interweniujących ratowników. Nawet policjanci mają czasem problem w opanowaniu takiej osoby.