Kultura konopi in vitro to przyszłość komercyjnych upraw…

… ale na dzień dzisiejszy wciąż wymaga dużych inwestycji. Tekst z Magivangi w przystępny sposób przybliży Wam zagadnienie.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Magivanga
Conradino Beb
Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła - od serca zachęcamy do odwiedzania portalu Magivanga, na którym oprócz kwestii okołołopsychoaktywnych znajdziecie mnóstwo ciekawych teksrów dotyczących różnych zjawisk kulturowych, filmu, etc.

Odsłony

365

Kultura in vitro, hodowla tkankowa, czy też mikropropagacja roślin, to proces rozmnażania komórek roślinych w wysoce sterylnych warunkach, wykorzystujący pożywki składające się z cukrów, witamin, aminokwasów i hormonów wzrostu.

Mikropropagacja i marihuanowy boom

Procedura nie jest nowa, gdyż wykorzystuje się ją z dużym powodzeniem od 1965, kiedy francuski botanik, George Morel, ocalił w ten sposób przed całkowitym wyginięciem rzadki gatunek storczyka.

Technologia szybko została wdrożona przez przemysł agrotechniczny i dzisiaj mikropropaguje się na całym świecie – także w Polsce – winorośl, żyto, jabłoń i wiele innych roślin uprawnych o strategicznym znaczeniu dla gospodarki, do których w ostatnich kilku latach dołączyły konopie.

Związane jest to z postępującym w ostatniej dekadzie upadkiem prohibicji, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, gdzie firmy biotechnologiczne są obecne od wiele lat i dysponują w pełni rozwiniętą infrastrukturą, która jest w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby rynkowe.

Zainteresowanie tych firm rynkiem konopnym jest związane z legalizacją upraw wielkopowierzchniowych w Kolorado, Kalifornii, Waszyngtonie, Nevadzie, Oregonie i innych stanach USA, których właściciele ze względu na regulacje, obciążone wysokimi opłatami, a także koszty stałe i podatki, szukają oszczędności, gdzie tylko popadnie.

Ma to jednak również uzasadnienie czysto rynkowe, jako że „zielona gorączka” zachęca do agresywnego inwestowania w przemysł wielu dużych graczy, zainteresowanych marihuaną jako produktem obdarzonym wysoką stopą zwrotu z inwestycji, którą można utrzymać jedynie w przypadku niskich nakładów produkcji i atrakcyjnej dla sprzedawców ceny hurtowej.

W istocie, ostatnie dwa lata pokazują, że duży kapitał nie śpi i konsoliduje swoje operacje na całym świecie poprzez serię przejęć, zakupów i umów dwustronnych, mających na celu monopolizację produkcji, dystrybucji i sprzedaży marihuany w Europie i Ameryce Pn.

W ciągu następnych kilku lat konkurencja pomiędzy największymi z tych spółek – głównie solidnie stojącymi już na nogach molochami kanadyjskimi takimi jak Tilray, Canopy Growth czy Aurora Cannabis Inc. – doprowadzi jednak do sytuacji, w której niskie koszty operowania staną się kluczowe dla ich kapitalizacji giełdowej, udziału w rynku i wartości akcji.

Od klonowania do in vitro

Na dzień dzisiejszy większość dużych firm wykorzystuje w swoich operacjach klonowanie jako główną metodę, co gwarantuje powtarzalność materiału genetycznego.

Każda roślina-matka ma jednak ograniczoną ilość gałęzi ze stożkiem wzrostu, a masowe uprawy potrzebują od kilku do kilkudziesięciu tysięcy nowych sadzonek co 4-6 tygodni, co sprawia, że głównym problemem staje się przechowywanie i propagowanie matek.

To związane jest zaś z ogromnym nakładem zasobów ludzkich i energetycznych, jako że rośliny te muszą być na stałe utrzymywane w fazie wegetatywnej, sprawdzane na obecność owadów, pryskane, podlewane, użyźniane, przesadzane… a w wypadku ich śmierci zagrożona jest ciągłość całej operacji, która w przypadku spółki notowanej na giełdzie musi zostać zagwarantowana w 100%, by akcje nie poszybowały w dół z dnia na dzień!

I tu pojawia się kultura in vitro, która może zagwarantować nie tylko niskie koszty sadzonek, ale także ich stabilność genetyczną oraz brak problemów związanych z infekcjami bakeryjnymi, wirusowymi czy plagami szkodliwych owadów takich jak przędziorki, wciornastki czy mszyce, które są na dzień dzisiejszy ogromnym problemem i mogą całkowicie zniszczyć niemal każdą uprawę konopi.

Metodologia ta wymaga jednak całkowicie sterylnego środowiska pracy i wyspecjalizowanej kadry pracowniczej, znającej podstawy botaniki, chemii organicznej i posiadającej odpowiednie doświaczenie. To łączy się zaś z ogromnymi kosztami, które da się usprawiedliwić jedynie w przypadku dużych rozmiarów spółki i sporej ambicji rynkowej.

Zasadniczo, mikropropagacja rozpoczyna się od selekcji odpowiedniej rośliny do uprawy, która w komercyjnych uprawach musi zazwyczaj posiadać krótki czas kwitnienia, mieć ustabilizowaną strukturę i dawać wysoki plon.

Z tej następnie zostaje wyodrębniony tzw. eksplantat pierwotny, zazwyczaj zawierający tkankę merystematyczną, który zostaje odkażony i ulokowany w sterylnej próbowce lub na szalce Petriego, na której wcześniej umieszczono specjalną pożywkę (mieszankę cukrów, witamin, aminokwasów i hormonów wzrostu), służącą rozmnażaniu komórek i regularnie wymienianą.

Po około dwóch tygodniach tkanka przeradza się w małą sadzonkę, która nie posiada jednak korzeni i odżywia się wyłącznie dzięki pożywce. W tym punkcie sadzonkę zaczyna się ukorzeniać w sterylnym medium przy 100% wilgotności powietrza, co trwa od 4 do 6 tygodni, kiedy jest ona wreszcie gotowa do wysadzenia, jednak proces aklimatyzacji zajmuje kolejne 2-4 tygodnie, jako że roślina nie posiada w praktyce systemu immunologicznego

I mimo że brzmi to niezwykle pracochłonnie, i jest zdecydowanie wolniejsze od klonowania tradycyjną metodą – co wykazały badania porównawcze – kultura in vitro posiada wielką zaletę, którą jest selekcja nieograniczonej ilości komórek roślinnych w fazie wzrostu w próbowce bez potrzeby utrzymywania rośliny-matki o sporych rozmiarach i wymaganiach.

To jest zaś niezwykłym wabikiem dla korporacji konopnych, które marzą o szybkiej ekspansji i dużych zyskach, muszą więc posiadać niezawodny system uprawy bez ryzyka walczenia z wąskim gardłem, którym na dzień dzisiejszy jest dla nich bez żadnych wątpliwości propagacja roślin.

Wagę tej technologii dla przemysłu marihuanowego pokazało zaś niedawno, głośno omawiane w mediach, zgromadzenie $10 mln kapitału inwestycyjnego przez biotechnologiczną spółkę Front Range Biosciences z Kolorado, która z tym zastrzykiem gotówki skupi się teraz na mikropropagacji konopi włóknistych i medycznych.

Oceń treść:

Average: 9 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)
  • LSD-25
  • Marihuana
  • MDMA
  • MDMA (Ecstasy)
  • N2O (gaz rozweselający)
  • Tripraport
  • Tytoń

Pozytywne, chęć wyszalenia się po okresie lockdown'u

Szczęście, uczucie do którego wielu w życiu dąży, ale nie każdy wie jak to osiągnąć. Zastanawiali się nad tym artyści, filozofowie, naukowcy i ja. Czy szczęście to jest to na co pracuje się całe życie, czy jest ono wywołane przez konkretne okoliczności. Odpowiedź na pewno nie jest jednoznaczna i u każdego jest inna, ale ja chcę się dowiedzieć co w moim przypadku ono oznacza i w tym raporcie chciałbym wam to przedstawić.

  • 5-MeO-MiPT
  • Pierwszy raz

Zbierałem się około miesiąca, żeby spróbować tej substancji, w końcu nadarzyła się ostatnia szansa przed zaliczeniami i sesją. Nastawienie oczywiste- ciekawość, pomimo lekkiego strachu przed dawkowaniem - odmierzałem "na oko". Sam w mieszkaniu, wieczór(początek o 22).

 Około godziny 22 odmierzam 20 mg substancji RC z woreczka, po czym aplikuję pod język. Jest gorzka, ale idzie to znieść; no może oprócz specyficznego "wypalenia" jamy ustnej, które przeszkadza przez pierwsze 15 minut. Uruchamiam laptopa, który będzie moim jedynym towarzyszem tego doświadczenia i po wchłonięciu substancji otwieram pierwsze piwo. Wyczytałem, iż alkohol to głupi pomysł do tryptamin, jednakże chciałem popijać jakieś płyny podczas tripu.

  • Mieszanki "ziołowe"
  • Miks

Był to czwartek a następnego dnia miałem wolne, więc w bardzo dobrym nastroju postanowiłem udać się na mały melanż do znajomych.

Był to czwartek a następnego dnia miałem wolne, więc w bardzo dobrym nastroju. Postanowiłem udać się na mały melanż do znajomych. Mieliśmy coś zjarać a potem pójść na miasto się napić. Do jarania mieliśmy świeżo zakupioną maczankę Melmac Invaders, którą już znaliśmy (kilka miesięcy wcześniej często ją przypalaliśmy). Wszytko działo się w mieszkaniu u kolegi Sebastiana a potem u drugiego kolegi Tomka, który mieszka w tym samym bloku, tylko parę klatek dalej.

  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Byłem bardzo podekscytowany ale również troszkę zestresowany. Troszkę momentami pobolewał mnie brzuch, ale nie wiem czy to z głodu czy ze stresu po prostu. Jako otoczenie wybrałem mój pokój, w którym to testowałem wszystkie używki które mi przyszło wziąć. Rola Trip sittera wypadła na mojego brata. Zawsze jak coś testowałem to właśnie z nim, a dodatkowo sam parę dni później miał zarzucić trochę kwasku, więc mógł popatrzeć jak to wygląda z zewnątrz.

O LSD czytałem od naprawdę długiego czasu. Podobała mi się bardziej duchowe przeżycie tej substancji niż "rozrywkowe". Udało mi się zdobyć dzięki cebulki.
Zamówiłem 5 blotterów po 110 µg. Paczka doszła po 2 dniach. Postanowiłem na następny dzień już wziąć, ponieważ warunki mi odpowiadały - miałbym mieszkanie dla siebie i brata na najbliższe 9h.
 

Dzień brania
Godzina 4:50