Rzecznik praw obywatelskich uważa, że wszelkie zgodne z prawem metody walki z narkotykami w szkołach są dobre
Nie milkną kontrowersje wokół prowadzonych w niektórych szkołach antynarkotykowych kontroli z psami.
Od poniedziałku za pełną aprobatą władz kontrole ruszyły w Gdańsku. Strażnicy odwiedzają te szkoły podstawowe i średnie, których dyrektorzy o to poproszą. Również w Łodzi, gdzie już od miesiąca w gimnazjach trwa podobna akcja, dyrektorzy sami zgłaszają się do straży miejskiej.
- To, że dyrektorzy ustawiają się w kolejkach do takich kontroli, to ich porażka jako pedagogów - komentuje Marek Kotański. - Nie potrafią pracować z młodzieżą, więc sięgają po represje. To smutne.
Jak przeprowadza się taką akcję w gdańskich szkołach? - Podczas kontroli w klasach uczniowie wychodzą, a pies obwąchuje ich torby i plecaki - opowiada Krystyna Mollin, zastępca komendanta gdańskiej Straży Miejskiej.
W Łodzi jest nieco inaczej: - Wchodzimy na lekcję, pies spokojnie chodzi po klasie i obwąchuje - opowiada Sławomir Seliga, komendant tamtejszej Straży Miejskiej. - Sygnał psa jest wyczuwalny tylko dla przewodnika. Kiedy wychodzimy, mówimy dyrektorowi: "Podejrzany jest chłopak w środkowym rzędzie w trzeciej ławce po prawej stronie".
Oboje komendanci zapewniają, że po kontrolach nie protestowali najbardziej zainteresowani: nauczyciele, rodzice i - co najważniejsze - młodzi ludzie.
- Rzecznik praw obywatelskich uważa, że wszelkie metody walki z narkotykami w szkołach są dobre, byleby były zgodne z prawem. A jeśli jest zgoda władz szkoły, rodziców i samych uczniów, to jest to zgodne z prawem - mówi pełnomocnik r.p.o. Stanisław Wieluński.
W Gdańsku psy jeszcze nic nie wywąchały. Co się stanie, kiedy wreszcie coś znajdą? - Sami się nad tym zastanawiamy - mówi Krystyna Mollin. - Pewnie powiadomimy opiekunów dziecka i poprosimy o pomoc policję. Takie doświadczenia mają już za sobą strażnicy w Łodzi: - W ciągu miesiąca mieliśmy około 15 takich przypadków. Powiadamiamy nauczycieli, dyrekcję i rodziców podejrzanego ucznia - mówi Seliga.
Marek Kotański ma własne pomysły na uświadamianie młodym ludziom, dokąd mogą ich zaprowadzić narkotyki: - Przecież można ich zaprowadzić do ośrodka, w którym narkomani walczą o życie, na oddział detoksykacyjny czy do hospicjum. Tak właśnie robię i jestem przekonany, że przynosi to o wiele lepsze rezultaty.
Przeciwnicy antynarkotykowych kontroli z psami uważają, że to duży dyskomfort dla dzieci. - Przy takim przeszukiwaniu wszyscy są traktowani jak potencjalni przestępcy - mówi gdańska wicekurator oświaty Elżbieta Lamparska.
- A czy kontrolując kierowcę policja też traktuje go jak przestępcę? - pyta Krystyna Mollin. - Nie przyjeżdżamy szwadronem i nie robimy obławy. Nasi funkcjonariusze są doskonale znani młodzieży, bo regularnie z nią pracują. Nikt się ich nie boi.
Zastrzega jednak: - Nie jesteśmy od głaskania. Jeśli ktoś narusza normy, to trzeba karać. Ale przede wszystkim chcemy przestrzegać i odstraszać.
Pionierami w kontrolach narkotykowych uczniów były władze prywatnego warszawskiego Liceum Kupieckiego im. Braci Jabłkowskich. Latem ubiegłego roku postawiły one uczniom ultimatum - ci, którzy nie poddadzą się badaniom na obecność narkotyków w moczu, wylecą ze szkoły.
Komentarze