Jedni sprzedają buty, drudzy ciuchy, jeszcze inni otwierają restauracje. A były gracz m.in. Portland Trail Blazers spełnił swoje wielkie marzenie i został pełnoprawnym dilerem.
Stało się! Po hucznych zapowiedziach i długich oczekiwaniach 50-letni dziś Cliff Robinson dopiął swego. W czwartek po południu dumnie wkroczył na rynek handlu marihuaną, wprowadzając na niego swoją własną markę o nazwie „Uncle Cliffy”.
Pomysł nie wziął się oczywiście znikąd. Już jako zawodnik znany był bowiem jako zwolennik zielonego suszu. Jego zamiłowanie do marihuany poskutkowało m.in. trzykrotnym zawieszeniem przez władze NBA (w latach 2001, 2005 i 2006) oraz problemami z prawem. Choć te miewał także z innych przyczyn, głównie związanych z jazdą na podwójnym gazie.
Po zakończeniu kariery Robinson został jednym z bardziej zaangażowanych ambasadorów ruchu na rzecz legalizacji marihuany, również w środowisku zawodowych sportowców. Jasnym było więc, że gdy w 2014 roku mieszkańcy stanu Oregon w referendum oficjalnie opowiedzieli się za legalizacją specyfiku, Robinson będzie chciał coś na tym ugrać.
Wieści o tym, że planuje otworzyć własny punkt sprzedaży, pojawiały się od dłuższego czasu. Ostatecznie działalność w branży rozpoczął od uruchomienia własnej linii produktów, które dostępne będą w istniejącym już sklepie Oregon’s Finest zlokalizowanym w Portland. A produkty te to nic innego jak gotowe do spożycia skręty z marihuaną wyhodowaną na lokalnej plantacji Pistil Point.
Przez 18 lat spędzonych na ligowych parkietach Cliff Robinson reprezentował barwy Blazers, Suns, Pistons, Warriors oraz Nets, przy czym najbardziej znany jest oczywiście z występów w Portland, gdzie spędził 8 pierwszych sezonów. Dwukrotnie zagrał w finałach NBA (1990 i 1992), otrzymał nagrodę dla najlepszego rezerwowego za rozgrywki 1992/93, a w 1994 roku zaliczył nawet występ w Meczu Gwiazd. Przez całą karierę, czyli na przestrzeni 1380 meczów rundy zasadniczej (12. wynik w historii), utrzymał średnie na poziomie 14,2 pkt., 4,6 zb., 2,2 as., 1 prz. i 1 bl.