W listopadzie 2013 roku oficer śledczy z Datkoty Północnej poinformował 20-letniego Andrew Sadeka, że grozi mu 40 lat więzienia i grzywna w wysokości 40.000$... chyba że zgodzi się zostać informatorem. Jego przestępstwo? Dwukrotnie sprzedał policyjnemu informatorowi zioło o wartości odpowiednio 20 i 60 dolarów.
W nagraniach opublikowanych przez hrabstwo Richland, słyszymy, jak zastępca szeryfa Jason Weber mówi Sadekowi:
Jasne, najprawdopodobniej nie dostaniesz tych 40 lat, ale już wielce prawdopodobne jest, że odsiedzisz swoje, jeśli sobie nie pomożesz (...) Czego od ciebie oczekuję, to że dokonasz dla mnie kilku zakupów (...) potem, w zależności od tego, jak ci pójdzie(...) o sporej części tego, co ci grozi, będziesz mógł zapomnieć.
Sześć miesięcy później ciało Andrewa znaleziono w Red River, obciążone plecakiem wypełnionym kamieniami. Na głowie młodego mężczyzny znaleziono pojedynczą ranę po kuli. Rodzice Sadeka, John i Tammy, mówią, że policja próbowała im wmówić, że ich syn popełnił samobójstwo. Nie kupując tego wyjaśnienia, naciskali dalej, by końcu dowiedzieć się, że był on informatorem.
Teraz rodzina pozywa zarówno hrabstwo Richland, jak i zastępcę Jasona Webera. W wywiadzie dla Daily Beast, rzucającym więcej światła na całą sprawę, Tammy Sadek powiedziała, że uważa, że jej syn został zabity z powodu presji, jaką wywierała na niego policja, by kupował coraz więcej.
"Myślę, że Andrew, starając się spełnić ich wymagania, poszedł do niewłaściwej osoby."
"Trudno uwierzyć, by użytkownicy marihuany z koledżu byli zatwardziałymi kryminalistami, na których rozpracowywanie policja powinna poświęcać swój czas i pieniądze"
- powiedział Daily Beast adwokat rodziny Sadek, Tim O'Keeffe .
Śmierć Andrew Sadeka jest szczególnie tragicznym przypadkiem tego, co może się zdarzyć jako następstwo nieetycznych praktyk policyjnych, w których (zwykle młodzi) ludzi przyłapani z narkotykami są zastraszani i zmuszani do wejścia w rolę informatorów, gdzie w drastyczny sposób narażane jest ich bezpieczeństwo.