Rozbłyski światła, rytmiczna muzyka, szalony taniec do utraty sił, serwowane przez wtajemniczonych środki, które przywracają energię i potęgują doznania... Tak mogłaby się zaczynać relacja ze współczesnej dyskoteki. Równie dobrze z szamańskich obrzędów sprzed setek, a może tysięcy lat.
Jaskiniowe loty
Nie wiadomo, kiedy człowiek po raz pierwszy sięgnął po środki odurzające. Zapewne wtedy, gdy uświadomił sobie ograniczenia i kruchość swej egzystencji, poczuł ból istnienia i odkrył, że niektóre rośliny potrafią go łagodzić. Archeolodzy odnaleźli ślady makówek i nasiona konopi w grobach z epoki neolitu. W trzecim tysiącleciu p.n.e. na Dalekim Wschodzie ludzie żuli już betel, a w Mezopotamii wytwarzali alkohol. W V wieku p.n.e. Herodot pisał o Scytach odurzających się haszyszem. Ryty naskalne w grobowcu na bretońskiej wysepce Gawinis sprzed 8000 lat wywołują takie wrażenie, że wielu badaczy podejrzewa ich twórców o działanie pod wpływem substancji halucynogennych. Skomplikowane, powtarzające się wielokrotnie wzory geometryczne nie mają bowiem żadnego odpowiednika w naturze. Naukowcy nie znaleźli żadnej cywilizacji pierwotnej, która obywałaby się bez środków odurzających. Obojętnie, gdzie przyszło im żyć, w mazońskiej dżungli, syberyjskiej tajdze, na stepie czy pustym - ludzie wszędzie znajdowali substancje zmieniające świadomość. Botanicy opisali ponad 200 roślin o takich właściwościach, do dziś odkryto w nich kilka tysięcy związków chemicznych. Największą grupę stanowią alkaloidy, czyli zasady zawierające atom azotu. Łączy je zdolność wpływania na funkcjonowanie układu nerwowego człowieka. Efekty mogą być różne - od uspokajania i znieczulenia, przez pobudzanie po wywoływanie halucynacji. Alkaloidy w czystej postaci są toksyczne, przyjęte w dużych dawkach powodują zatrucia, także śmiertelne. Dlatego od czasów prehistorycznych zażywanie zawierających je preparatów starano się kontrolować. Po środki odurzające dawniej nie sięgano dla przyjemności, lecz w ściśle określonych celach i czasie - dla nawiązania kontaktu z bogami i duchami, wprowadzenia się w trans podczas rytualnych obrzędów, wzmocnienia sił i odwagi przed wyruszeniem na łowy lub wojnę. Młodzież uzyskiwała prawo korzystania z używek dopiero po inicjacji. Dziś rolę strażnika wzięło na siebie państwo, które określa, co i komu jest dozwolone.
Używka a narkotyk
Dawniej o tym, co dozwolone, decydowała religia i tradycja, dziś - przepisy prawa. Środki dopuszczone do obrotu określa się zazwyczaj jako używki, zakazane - jako narkotyki. Podstawą podziału jest ich szkodliwość, moc i właściwości uzależniające. W wypadku roślin nieprzetworzonych nie jest to kryterium precyzyjne, o czym świadczy odmienne traktowanie tytoniu i marihuany. Wątpliwości nie wzbudzają wyizolowane i zsyntetyzowane środki psychotropowe. Przepisy regulujące dostęp do używek i narkotyków wydają się stałe, ale w rzeczywistości ulegają zmianom. W XIX w. w europejskich miastach działały palarnie opium i kluby miłośników haszyszu. W XX w. do dobrego tonu należało palenie tytoniu, dziś napiętnowane. Freud uważał kokainę za cudowny lek, zawierające ją napoje reklamowano tak, jak dziś kawę czy herbatę. W Holandii można palić papierosy z marihuaną, co w sąsiedniej Francji grozi już konsekwencjami. Dla Indian z Andów zakaz żucia liści koki jest równie bsurdalny, jak dla Europejczyków alkoholowa prohibicja. Muzułmanie zdelegalizowali obie te używki, ale nie mają nic przeciwko raczeniu się wywołującym podobne efekty ghatem.
Wizje sztucznego raju
Poczułem nieprzeparte pragnienie położenia się i zamknięcia oczu. Dostrzegłem migoczące światło i kolorowe plamy, które powoli nabierały kształtów. Powietrze cudownie pachniało, świat stał się zielony i błękitny, wokół mnie przelatywały ogromne, barwne motyle i ptaki. Obrazy zmieniały się błyskawicznie, chociaż próbowałem, nie mogłem ich zatrzymać - angielski psycholog Havelock Ellis był jednym z pierwszych naukowców prowadzących poważne badania nad środkami halucynogennymi. Eksperymenty przeprowadzał na sobie, a ich efekty opisał w głośnym tekście „Nowy sztuczny raj", z którego pochodzi cytowany fragment. Znacznie dalej posunął się Amerykanin Timothy Leary, który testował psychotropy na studentach-ochotnikach. Został za to usunięty z Uniwersytetu Harvarda, kontynuował jednak doświadczenia z grzybami halucynogennymi i LSD, założył pismo „Psychodelic Reviev" i - parafrazując słynne stwierdzenie Marksa: „religia to opium dla mas" - obwieścił, że religią XXI wieku będą doznania osiągane w odmiennych stanach świadomości. Mianował się jej pierwszym kapłanem i podjął walkę o legalizację halucynogenów, a zwłaszcza LSD. Celu nie osiągnął, ale jego teorie zyskały wielu wyznawców wśród hipisów i uczestników młodzieżowej rewolty lat 60. XX wieku.
Plamy i zygzaki
Nauka rozpoznała już mechanizm działania środków psychotropowych. Większość z nich wpływa na układ nerwowy i hormonalny, zmieniając tempo wydzielania i ilość neuroprzekaźników oraz hormonów odpowiedzialnych za nastrój, wydojność czy samopoczucie. Podjęto też próby wyjaśnienia mechanizmu powstawania halucynacji. Według teorii Davida Lewisa-Williamsa i Thomasa Dowsona, mózg potrafi wytwarzać obrazy nawet jeśli nerwy wzrokowe nie odbierają bodźców świetlnych. Wystarczy spojrzeć na słońce i zamknąć oczy - pod powiekami ukażą się tzw. po-widoki, które podzielono na sześć kategorii: linie równoległe, prostopadłe tworzące kratę, plamki, zygzaki, linie zakrzywione, rozgałęzienia. Na te pierwotne, abstrakcyjne struktury mózg nakłada obrazy, które pochodzą już z przeżyć osoby doznającej halucynacji. Dla Indianina z Amazonii zygzak zmieni się w jaguara, dla Europejczyka - w węża, dla Chińczyka w smoka. Czerwona plama może być krwią, duchem, rzeką. Używając sformułowania Ellisa, każdy zobaczy taki sztuczny raj lub piekło (gdy wizje są przerażające), jaki podpowiada mu kultura, w której się wychował.
Błękit nieba
Tabletki z meskaliną zyskały popularność w środowiskach artystycznych. Do ich zażywania przyznawał się m.in. Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Aldous Huxley poświęcił im książkę „Drzwi percepcji", której tytuł dał nazwę legendarnemu zespołowi „The Doors" (ang. drzwi), którego członkowie też nie stronili od meskaliny. Huxley pisał: „Zamknięcie oczu ukazało kompleks szarych struktur, wewnątrz których blade niebieskawe kule nabierały intensywnej solidności, a wyłoniwszy się, przesuwały się bezszelestnie do przodu i znikały z pola widzenia". W wizjach wywoływanych przez meskalinę często pojawia się kolor niebieski, dlatego określa się ją slangowo jako blue sky. Gdy muzycy śpiewają o błękitnym niebie, niekoniecznie chodzi im o uroki krajobrazu.
Ludzie-muchomory
Znajomość większości roślin halucynogennych zawdzięczamy szamanom i znachorom, którzy wykorzystywali je podczas transu, duchowych wędrówek i zabiegów uzdrawiających. Uzyskaną wiedzę przekazywali podczas obrzędów wtajemniczenia. W każdym zakątku świata „coś" znaleziono: grzyby, zioła, liście, korzenie, owoce, nasiona. Czasem dziaiały w stanie surowym, czasem trzeba je było poddać obróbce - ususzyć, przegotować, zmieszać z dodatkami. Niektóre połykano, inne palono, wdychano, żuto, wcierano. Ludy Syberii używały przede wszystkim muchomorów. Dopiero niedawno odkryto, że znajdująca się w nich substancja o nazwie muscimol nie podlega metabolizmowi i jest wydalana z moczem. Członkowie ekspedycji rosyjskich w XVII w. ze zgrozą opisywali, że „tubylcy podczas magicznych obrzędów piją mocz, co wprowadza ich w stan szaleństwa". Objawy spożycia muchomorów rzeczywiście mogą przerażać - człowiek nabiera poczucia ogromnej mocy, dźwiga głazy i pnie drzew, widzi, jak przedmioty zmieniają wymiary. Do tak zdeformowanego świata wkraczają istoty zwane ludźmi-muchomorami. Nie mają kończyn, lecz jedynie przypominający trzon grzyba korpus i wielką głowę. Wykonują chwiejne ruchy i prowadzą oderwaną od ciała duszę w zaświaty, by stoczyła walkę z duchami lub poznała przyszłość. Po seansie przychodzi sen, a po przebudzeniu straszliwy kac. Mniej przewidywalne wizje wywołują rosnące w środkowej Europie „święte grzyby", czyli łysiczka lancetowata i pochodzący z Ameryki Południowej pierścieniak kubański. Zawarty w nich alkaloid o nazwie psylocybina wprawia początkowo w stan euforii objawiającej się m.in. wybuchami śmiechu i gadatliwością. Z czasem zmysły stają się nadnaturalnie wrażliwe, dźwięki ulegają wzmocnieniu, obrazy nabierają kontrastu, kolory intensywności, a przedmioty zaczynają zmieniać kształty. Przeżycia są bardzo sugestywne, ale nie sposób przewidzieć, czy będą miały charakter przyjemny czy przerażający. W skrajnych wypadkach halucynacje przyjmują postać walki, tortur, miażdżenia ciała, a doznająca je osoba może stać się niebezpieczna. Dlatego wśród Indian grzyby mogli spożywać jedynie mężczyźni, którzy wcześniej przeszli próby z łagodnymi halucynogenami.
Sekret kaktusa
Meksykańskim odpowiednikiem syberyjskich muchomorów okazał się jeden z gatunków kaktusa. Uzyskiwany z niego ekstrakt Aztekowie nazywali pejotlem, Europejczycy - meskaliną. Indianie otaczali roślinę nabożną czcią, ale ściśle przestrzegali religijnych rytuałów. W naszym kręgu cywilizacyjnym opanowano technikę przemysłowego wytwarzania meskaliny, którą oferowano w postaci tabletek. W ogrodzie lufycera "Moj przyjaciel rósł w oczach i nabierał rysów apostoła. Miałem wrażenie, że miejsce, do którego dotarliśmy, unosi się ku niebu i traci kształty miasta (...). I nastąpiło to, co określiłbym jako przenikanie snu w realne życie. Wszystko przybierało postać podwójną, ale było logiczne" - Gerard de Narval. Rośliny halucynogenne są toksyczne, ale przeświadczenie, że zabijają już w najmniejszych ilościach, to efekt dawnych działań zabezpieczających przed zbieraniem ich przez osoby niepowołane. Doświadczeni zielarze potrafili precyzyjnie określić granicę między dawkami halucynogennymi a śmiertelnymi i w zależności od potrzeb przyrządzić narkotyk lub truciznę. Dotyczyło to także naszych rodzimych roślin, m.in. bielunia dziędzierzawy i pokrzyku wilczej jagody, czyli belladonny. Dodawane do napojów miłosnych „przełamywały wstydliwość kobiecą". Używano ich też do wyrobu osławionej „maści czarownic", gdyż zawarte w nich alkaloidy mają zdolność przenikania przez skórę i - po dotarciu z krwią do mózgu - wywoływania halucynacji. Do najsilniejszych halucynogenów należy spokrewniona z niewinną bazylią szałwia prorocza. Z relacji Hiszpanów, którzy zetknęli się z nią po zdobyciu Meksyku, wynika, że nawet Indianie traktowali ją wyjątkowo ostrożnie. Połknięcie listków nie wywołuje prawie żadnych obijawów, natomiast przetrzymanie w ustach, a zwłaszcza wypicie napoju, w którym rozpuszczono przeżutą miazgę - wprowadza natychmiast w głęboki trans. Równie skuteczne jest wydychanie oparów i palenie. Wizje wywoływane przez wieszczą szałwię są niezwykle sugestywne, rzeczywistość ulega odkształceniu, przestrzeń rozpada się na dwumiarowe płaszczyzny, między którymi unosi się człowiek. Czasem jest wciągany w ciemną otchłań, czasem słyszy głosy. Ponieważ jest gotów spełniać wydawane przez nie polecenia, może wyrządzić sobie krzywdę. Dlatego oprócz najbardziej doświadczonych szamanów żaden Indianin nie zażywał tego specyfiku w samotności; ktoś musiał mu towarzyszyć i czuwać nad bezpieczeństwem.
Zła podróż
Straszliwe wizje wywołujące paniczny lęk, agresję, skłonność do samobójstwa określa się w slangu mianem złe podróży - bad tripu. Wielostpniowe, rozłożone na lata rytuały wtajemniczania chroniły, członków plemion przed wyruszeniem w złym kierunku i uczyły, jak radzić sobie w odmiennym stanie świadomości. Rzadko zdarzało się, by szamani czy uczestnicy obrzędów popadali w uzależnienie, tracili zmysły, wyrządzali krzywdę. Takich barier ochronnych nie wytworzyła nasza cywilizacja, która weszła na "złą ścieżkę" wraz z rozwojem przemysłu i opanowaniem umiejętności masowego wytwarzania (a więc łatwo dostępnych) środków psychodelicznych. Po tej przemianie ludzka skłonność eksperymentowania przeniosła się z botaniki na chemię. Zaczęło się od uznanych za wielkie dobrodziejstwo medycyny środków znieczulających - eteru i chloroformu. Potem pojawiły się rozmaite rozpuszczalniki, kleje, lakiery. Eter i chloroform wywoływały zazwyczaj łagodne, sielankowe obrazy oraz sympatyczne doznania słuchowe i węchowe. Wydawały się więc niegroźne, ale było to złudne - osoby, które choć raz dotarły do „sztucznego raju", chciały tam wracać i popadały w uzależnienie. Halucynacje powodowane przez opary benzyny bardziej przypominały alkoholowe delirium - roiło się w nich od owadów, gryzoni, karłów. Co gorsza, zawarty w benzynie ołów i toksyczny toluen nieodwracalnie uszkadzały nerki i wątrobę. Sprawcą największej liczby zgonów okazał się jednak... butan, pozyskiwany m.in. z gazu do zapalniczek. Ubocznym efektem jego działania były opuchlizny, które w razie przedawkowania powodowały uduszenie.
Kwaśne sny
W 1943 roku Albert Hofmann, szwajcarski chemik z firmy farmaceutycznej Sandoz, zsyntetyzował w laboratorium substancję o nazwie dietyloamid kwasu lizergowego. Po kilku latach na własnej skórze przekonał się, jakie uwolnił moce. Prawdopodobnie nie zachował ostrożności i nawdychał się oparów kwasu. Stracił kontakt z rzeczywistością, przed oczyma przesuwały mu się kolorowe wizje, z których zapamiętał korowody zamaskowanych postaci. Następne eksperymenty przeprowadzał już pod kontrolą lekarzy. Okazało się, że wyprodukował najsilniejszy ze wszystkich znanych dotąd halucynogenów, który wszedł do historii pod skrótem niemieckiej nazwy - LSD. Oszacowano, że ma tysiąc razy większą moc od meskaliny i działa stukrotnie silniej niż zawarta w grzybach psylocybina. Jako pierwsi zainteresowali się nim amerykańscy psychiatrzy i psychoanalitycy, armia i wywiad próbowały go wykorzystywać jako „serum prawdy", aby uniemożliwić świadome kłamanie. Wielbicielami LSD stali się artyści z ruchu bitników, a do masowego obiegu wprowadzili hipisi. Wywoływane przezeń objawy - euforia, wyostrzenie zmysłów, utrata poczucia czasu, wrażenie lewitacji, halucynacje utrzymywały się przez kilka, a nawet kilkanaście godzin. W epoce dzieci-kwiatów uważano go za środek bezpieczny, a Timothy Leary prowadził kampanię na rzecz jego legalizacji. Po pewnym czasie okazało się jednak, że podróżując bez zabezpieczeń i przygotowania poza granice świadomości łatwo zgubić drogę. To właśnie efekty działania LSD nazwano bad tripem. Do najczęściej występujących należą ataki panicznego strachu przed śmiercią lub popadnięciem w obłęd, podatność na sugestie zjaw popychających do samobójstwa lub przestępstw. Niektóre symptomy, zwłaszcza stany lękowe i depresja, mogą powracać nawet po kilku tygodniach od zażycia narkotyku. Zjawisko to doczekało się slangowego określenia flashback.
Kawa-kawa, najpopularniejsza używka Polinezyjczyków, jest przyrządzana w mało higieniczny sposób. Kobiety - w zależności od obowiązujących zwyczajów dziewice lub staruszki - przeżuwają kfącza pieprzu metystynowego (Peper methysticum) i wypluwają miazgę do jednej misy. Następnie zalewają ją wodą i poddają krótkotrwałej fermentacji. Napój kawa-kawa mogą pić tylko mężczyźni. Środek wywołuje siine halucynacje. Początkowo sądzono, że enzymy znajdujące się w ślinie uaktywniają nieznane substancje ukryte w kłączach, ale gdy na żądanie władz żucie i plucie zastąpiono ucieraniem w naczyniach, narkotyk nie stracił swych właściwości.
Napój zesłany przez bogów
Ayahuasca rytualny napój Indian Ameryki Południowej - należy do najsilniejszych środków psychodelicznych. Jego recepturę przez wieki okrywano tajemnicą. Każdy ze składników ma właściwości toksyczne, ale nie wywołuje wizji. Dopiero po zmieszaniu dochodzi do reakcji chemicznych, w wyniku których powstają substancje o właściwościach podobnych do LSD. Naukowcom przeniknięcie tajemnic ayahuasca zajęło wiele lat. Dziś wiadomo, że w korze liany Banrsteriopsfs caapi znajduje się alkaloid o nazwie dimetylotroptamina (DMT). Rozpuszczony w wodzie i połknięty - wywoła co najwyżej sensacje żołądkowe. Gdy jednak doda się do niego tzw. inhibtor MAO - uaktywnia się i zmienia w halucynogen. Inhibitor występuje w przyrodzie bardzo rzadko, jego głównym źródłem jest ruta stepowa, która w Amazonii nie rośnie. Mimo to wśród dziesiątków tysięcy roślin szamani znaleźli zawierające jego śladowe ilości zioła. Według powszechnych wierzeń, wskazali do je im bowogie. Ayahuascę pito tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy trzeba było zasięgnąć rady duchów, odkryć, kto rzucił klątwę, a kto sprowadził chorobę. Halucynogenow używano dla osiągania wyższych, duchowych celów. W codziennym życiu bardziej pożądane były środki pobudzające do wysiłku. Niektóre stymulanty stały się tak powszechne, że nikt nawet nie kojarzy ich z narkotykami. Zawarta w kawie kofeina i jej herbaciany odpowiednik - teina - to alkaloidy pobudzające układ nerwowy, wpływające na poziom wydzielania hormonów i usuwające objawy senności i zmęczenia. Wywoływane przez nie objawy są przyjemne, dlatego często dochodzi do łagodnego uzależnienia. Na szczęście kofeina nie jest zbyt toksyczna - śmiertelna dawka to 80 filiżanek mocnej kawy.
Złudne siły
Amfetaminę jeszcze na początku lat 60. XX wieku można było kupić w aptekach. Ograniczenia wprowadzono dopiero po ogłoszeniu alarmu przez lekarzy. Okazało się, że wywołuje ona podobną reakcję jak silny stres, ale stan pobudzenia utrzymuje się przez godziny. Najbardziej zauważalne efekty to przypływ energii, koncentracja uwagi, poczucie pewności siebie, żądza czynu, utrata łaknienia. Osoba znajdująca się pod wpływem amfetaminy jest kontaktowa, kreatywna, odważna. Rozszerzone źrenice wzbudzają u partnerów sympatię i zaufanie. Wszystko to sprawia, że po amfetaminę często sięgają studenci i goniący za karierą yuppies. Jej działanie sprowadza się jednak do oszukiwania organizmu, gdyż maskuje, ale nie usuwa objawów zmęczenia. Jest to groźne zwłaszcza w czasie tzw. ciągu amfetaminowego, gdy po wystąpieniu pierwszych oznak słabości sięga się po kolejną dawkę. Człowiek pracuje jak w transie przez kilka dni, ale może za to zapłacić wysoką cenę. Silniejszą toksyną jest zawarta w tytoniu nikotyna. Do zabicia człowieka wystarczyłby wyciąg z połowy paczki papierosów. Wzorem Indian wprowadzamy ją jednak przez płuca, co zmniejsza ryzyko zatrucia, ale i przyspiesza działanie: rozjaśnienie myśli i pobudzenie są odczuwane już po kilku sekundach. Ustępują jednak równie szybko, a ponieważ odbierane są pozytywnie, nikotyna należy do substancji najsilniej uzależniających. Mieszkańcy Bliskiego i Środkowego Wschodu dla osiągnięcia podobnych efektów żują liście katy jadalnej, znanej też jako ghat. Wspomagają się nią kierowcy, a także wyznawcy islamu podczas czuwań na modlitwach i rama-danie, dla oszukania głodu. W niektórych krajach ghat jest palony w fajkach lub pity w postaci naparu, podobnego do herbaty. Oprócz pobudzenia przynosi ogólną poprawę nastroju. W Jemenie jego zażywanie stanowi rytuał towarzyski. Najpopularniejszym stymlantem w Azji Południowo--Wschodniej były do niedawna nasiona palmy areka owinięte w liście betelu (rośliny spokrewnionej z pieprzem). Żuty jeszcze do niedawna przez 10 procent ludności świata betel jest stopniowo wypierany przez papierosy. Najbardziej kontrowersyjnym naturalnym stymulantem są liście krasnodrzewu pospolitego, znanego jako koka. Ich działanie nie odbiega od opisanych wyżej roślin. W roku 1860 Al-bei Niemann wyizolował z nich alkaloid i nazwał go kokainą.
Biała oszustka
Gorzkie, białe kryształki przyjęto początkowo entuzjastycznie, kokaina była bowiem pierwszym środkiem pozwalającym na wykonywanie znieczulenia miejscowego. Cenili ją okuliści i dentyści. Jej wartość wzrosła, gdy okazało się, że również pobudza umysł i rozjaśnia myśli. Flakoniki z kokainą znajdowały się w bagażu wielu słynnych odkrywców, zwłaszcza polarników. Za jej pomocą pobudzał swój intelekt sam Sherlock Holmes. „Koka jest cudownym środkiem leczniczym. Byłaby bardziej skutecznym i mniej szkodliwym środkiem pobudzającym niż alkohol. Należy żałować, że przeszkodą w jej stosowaniu jest zbyt wysoka ze społecznego punktu widzenia cena" - pisał Zygmunt Freud po odkryciu znieczulających właściwości kokainy. Rok później, gdy zmarł uzależniony od narkotyku jego przyjaciel Ernst von Fleischl, zdruzgotany Freud przyznawał się do pomyłki: „Zalecanie kokainy, które w roku 1885 wyszło odemnie, stało się też dla mnie źródłem poważnych wyrzutów sumienia". Na początku XX wieku lekarze zaczęli odnotowywać coraz większą liczbę uzależnień i zatruć kokainą. Okazało się, że jest to jeden z najbardziej podstępnych narkotyków. Dodaje energii i pewności siebie, pobudza psychicznie i fizycznie. Doznania są tak pozytywne, że chętnie się je powtarza. A sztucznie pobudzany układ nerwowy stopniowo traci zdolność samodzielnego regulowanią poziomu neuro-przekaźników odpowiadających za nastrój. Gdy kokaina przestaje działać, osoba uzależniona czuje się podle. By wyjść z dołka, sięga po następną porcję. Wtedy narkotyk ujawnia swe prawdziwe oblicze. Dla osiągnięcia pożądanych efektów trzeba zwiększać dawki i częstotliwość ich przyjmowania. Efektem ubocznym jest rozdrażnienie, depresja, poczucie lęku. Przezwyciężyć je można kolejną dawką kokainy. Powstaje błędne koło.
Doping w dyskotece
Za sprawą chemików żuta od wieków przez andyjskich Indian koka stała się najbardziej napiętnowaną rośliną świata. W laboratoriach wytworzono jednak nie tylko czystą kokainę, ale również syntetyczne substancje, które imitują jej działanie. Największą popularność zdobyła amfetamina, wykorzystywana początkowo jako lek łagodzący objawy astmy i napadowej senności. Podczas II wojny światowej doceniono jej właściwości pobudzające i do ekwipunku żołnierzy sił specjalnych kilku armii dodano tabletki z amfetaminą, znaną wówczas jako benzedryna. W ostatnim okresie wojny stymulował się nią Adolf Hitler.
Pigułki gwałtu
Na początku lat 90. w USA pojawił się nowy narkotyk, zachwalany przez dilerów jako „klubowy środek odprężający". Jego chemiczny skrót GHB odczytywano jako Georgia Home Boy - swój chłopak z Georgii. Jest bezbarwny, bezwonny, łatwo rozpuszcza się w wodzie, więc może być dodawany ukradkiem do napojów. W małych dawkach poprawia nastrój, odpręża, w większych wywołuje objawy podobne do ciężkiego upojenia alkoholem. Odurzona osoba traci świadomość i zdolność do działania. GHB i jego pochodna GBL miały być niegroźną używką, a stały się narzędziem przestępstw. Najczęściej wykorzystuje się je do okradania lub gwałcenia bezwolnych ofiar. Z reguły bezkarnego, gdyż narkotyki te wywołują również czasową utratę pamięci.
Chemiczna ekstaza
Łagodniejsze, choć podobne w działaniu są pochodne amfetaminy znajdujące się m.in. w popularnych wśród bywalców dyskotek tabletkach esctasy. Podstawowe składniki: 3,4-metylodioksyamfetamina i 3-4-metylodioksy-N-metyloamfetamina (określane skrótami MDA i MDMA), zażywane w niewielkich dawkach i czystej postaci wprowadzają w nastrój euforii, beztroski, empatii. Tak jak amfetamina tłumią zmęczenie, głód, pragnienie, co może prowadzić do wyczerpania i odwodnienia. Ponieważ są produkowane nielegalnie, nigdy nie wiadomo, jaki jest faktyczny skład tabletek, a środki psychotropowe zmieniają właściwości, gdy wchodzą w reakcje z innymi związkami chemicznymi. Zamiast ekstazy mogą pojawić się depresja, lęk, nudności, agresja, skłonność do samobójstwa określane w slangu narkomanów jako zła podróż (bad trip). Większość środków pobudzających przynosi również odprężenie, poczucie zadowolenia i luzu. Niemal natychmiast po zażyciu dają jednak nagły przypływ energii. Właściwości tych nie wykazują substancje upajające i tzw. depresanty - substancje spowalniające aktywność ośrodkowego układu nerwowego. Najbardziej znanym jest alkohol. Efekty podobne jak po spożyciu niewielkiej ilości trunku wywołuje marihuana, czyli susz z liśct i kwiatostanów konopi indyjskich. Zawarte w niej substancje, głównie tetrahydrokarnabinol (THC), oddziałują na rejony mózgu kontrolujące sen, pamięc i emocje. Pozwalają zapomnieć o czasie i problemach, nabrać pewności siebie, ułatwiają nawiązanie kontaktów. Konopie, traktowane przez wiele religii jak boskie ziele otwierające umysł na świat ponadzmysłowy, należą do najstarszych używek. Szczególnie ceniono je w Indiach i Nepalu, najdalej w fascynacji marihuaną posunęli się rastaferianie. Palą ją wspólnie, by zbliżać się do siebie i Boga, zrozumieć tajemnice istnienia. Uważają, że byita jednym z darów, które Trzej Królowie przynieśli Jezusowi. Marihuana uzależnia psychicznie jak tytoń, trudniej ją przedawkować niż alkohol, zatrucia śmiertelne są praktycznie niemożliwe. Ze względu na niską szkodliwość i toksyczność, w niektórych krajach, m.in. w Holandii, została zalegalizowana. Większe stężenie THC znajduje się w wytwarzanym z żywicy konopi haszyszu - jednym z pierwszych narkotyków, który Europejczycy zaczęli zażywac dla czystej przyjemności. W połowie XIX wieku paryscy artyści założyli Klub Miłośników Haszyszu, do którego należeli m.in. Gerard de Nerval, Theophile Gautier i Charles Baudelaire. Wspólnie pogrążali się w błogim otępieniu, by przekraczać granice wyobraźni. Większe dawki haszyszu zmieniają go ze środka odprężającego w halucynogenny, wizje z reguły są przyjemne, „rajskie". Powtarzane zbyt często seanse prowadzą do pogorszenia pamięci, apatii, poczucia zagubienia i oderwania od rzeczywistości. Baudelaire ostrzegał, że haszysz podsuwa piękne wizje i odbiera możliwość ich realizacji. Pad względem właściwości znieczulających i uspokajających nic jednak nie może się równać z opium (otrzymywanym z soku maku lekarskiego) oraz jego pochodnymi - morfiną i heroiną. W starożytności mlecznej wydzieliny z niedojrzałych makówek używano do usypiania i sprowadzania proroczych snów. W czasach nowożytnych na wyposażeniu apteczek domowych znalazła się alkoholowa nalewka na opium - laudanum. Półlegalnie działały palarnie, których bywalcy odurzali się opiumowym dymem. Prawdziwą moc mak pokazał dopiero po wyizolowaniu z niego alkaloidów w czystej postaci. Medycyna wiązała z nim duże nadzieje, co oddają nawet ich nazwy - morfina, zapożyczona od imienia greckiego Boga snu i heroina - bohaterska. Do dziś nie ma skuteczniejszego leku przeciwbólowego niż morfina, którą podaje się min. w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Są to również środki, które powodują najszybsze uzależnienie, nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Heroina może do niego prowadzić nawet po jednokrotnym zażyciu, po 7-10 dawkach wywołuje już silną reakcje abstynencyjną, czyli dolegliwości fizjologiczne pojawiające się po próbie jej odstawienia. Określane potocznie jako giód narkotykowy, objawiają się drżeniem mięśni, nudnościami, konwulsjami, depresją, w skrajnych przypadkach mogą prowadzić do zapaści, a nawet zgonu. Bez wsparcia środkami łagodzącymi te symptomy niemożliwa jest skuteczna terapia odwykowa. Wszystkie opiaty mają jeszcze jedną niebezpieczną cechę - obniżając napięcie emocjonalne dają poczucie spokoju i satysfakcji. Szamani i uczestnicy plemiennych misteriów zażywali silne środki psychotropowe po odpowiednim przygotowaniu i w celu doznania głębokicb przeżyć duchowych. Dzięki temu potrafili panować nad skutkami ich działania. Ci, którzy robią to jedynie dla rozrywki i krótkotrwałej przyjemności, wkraczają na ścieżkę, która często okazuje się drogą bez powrotu.
Ofiary Z powodu ciężkiego uzależnienia lub przedawkowania narkotyków zmarli m.in.:
- Janis Joplin, 27 lat - piosenkarka
- Jimmy Hendrix, 28 lat - gitarzysta
- Brtan Jones, 27 lat - gitarzysta „The Rolling Stones"
- Sid Vicious, 22 lata - lider „Sex Pistots"
- John Belushi, 33 lata - aktor
- Kurt Cobain, 27 lat - lider „Nirwany"
- Ryszard Riedel, 38 lat - wokalista „Dżemu"
- Layne Staley, 35 lat - wokalista „Alice in Chains"
Cztery stopnie uzależnienia
- Kontakt z narkotykami rozpoczyna się zazwyczaj od ostrożnych eksperymentów. Osoba, która je podejmuje, nie przyznaje się do tego. Szczególnie gorliwie zaprzecza młodzież.
- Gdy trudno już ukryć pewne objawy (gwałtowne zmiany nastroju, zaniedbywanie obowiązków, rezygnacja z hobby, nadmierna troska o zdobycie pieniędzy), narkoman szuka usprawiedliwień przed samym sobą. Najczęściej sprowadza się to do stwierdzenia „przecież nikogo nie krzywdzę, nie robię nic złego". To ostatni moment, by o własnych siłach zerwać z nałogiem.
- Odurzanie staje się głównym źródłem przyjemności i najważniejszym życiowym celem. Osoba uzależniona nie jest już w stanie systematycznie pracować czy się uczyć, dla zdobycia narkotyków zrobi wszystko, włącznie z przestępstwami. W przebłyskach świadomości oszukuje się zapewnieniami, że „w każdej chwili może przestać brać". Ma na to niewielkie zansę.
- W ostatniej fazie pojawia się głód narkotykowy, który w razie niezaspokojenia wywołuje dolegliwości psychiczne - depresje, psychozy, delirium i fizyczne - drgawki, bóle, torsje. Jedynym usprawiedliwieniem pozostaje stwierdzenie „biorę, bo muszę".
skan: Pan_Jah_from_Brazylija :: hyperforum OCR: syncro
Komentarze